"Wyspa Złoczyńców" - ciekawostki
Recenzja
/ Wydania
/ Ciekawostki
/ Zmiany
/
Przy czytaniu zawsze można zwrócić
uwagę na wszelkie błędy, czy niedociągnięcia autora.
Oto co można zauważyć w "Wyspie
Złoczyńców":
- Tomasz
sprzedaje garaż weterynarzowi zostawiając sobie
wehikuł. Stwierdza przy tym, że w baku
pozostało tylko dziesięć litrów
benzyny. Skoro był to pierwszy kontakt Tomasza
z samochodem, to nie mógł on też ocenić tego
"na wyczucie", a nie widziałem
jeszcze wskaźnika skalowanego w litrach.
Może wuj Gromiłło dorobił taki, ale nigdzie
w całej serii nie ma o tym mowy.
- Po przeglądzie, który trwał do trzeciej
rano Tomasz
wyjeżdża z Warszawy pustymi i ciemnymi
ulicami. Przed Włocławkiem (170 km od
Warszawy, czyli przy nawet niezbyt szybkiej
jeździe po dwóch, a najwyżej trzech
godzinach), spotyka Teresę z grupą
autostopowiczów, którzy są już po śniadaniu
- pamiętajmy, że dzieje się to około
piątej rano), a do Antoninowa pod
Ciechocinkiem (210 km od Warszawy)
wjeżdża, czy raczej wpływa o zmroku.
Nawet uwzględniając przerwę na śniadanie,
oraz wolniejszą podróż z prądem Wisły,
strasznie długo to trwało, bo w lipcu zmrok
zapada około 22.00.
- W którym roku rozgrywa się właściwie akcja
powieści? W pierwszych wydaniach przy okazji
otrzymania spadku podawana była data "koniec
czerwca 1961 roku." Jednak
Barabasz "rabował (...) w 1945
roku", a rozbicie bandy
nastąpiło w dzień po spaleniu gajówki
Gabryszczaka, co miało miejsce "przed
siedemnastu laty". Czyli
wypada rok 1962. A jeszcze w rozdz. IV
czytamy, że "W 1947
roku z bandami rozprawiła się milicja".
Dodając siedemnaście lat od spalenia gajówki
w przeddzień końca bandy - otrzymujemy rok
1964.
- Po rozbiciu obozu na Wyspie Złoczyńców, Tomasz
rozmyśla: "Trzeci dzień
przebywam w tej okolicy i trzeci raz
w coraz to innym miejscu buduje swój
obóz". Tymczasem nawet nie licząc
pierwszego dnia (skoro przybył o zmroku), jest
to czwarty obóz:
- piaszczysty półwysep,
- pagórek pod lasem,
- gajówka Gabryszczaka,
- i wreszcie Wyspa.
- Przy odkopywaniu studni staruszek nauczyciel
wspomina Barabasza z XVII w. i mówi, że po przeszło
trzystu latach jego zbrodnie wyszły na jaw.
Proces odbył się w 1695 r., akcja powieści
to najpewniej 1964 r. (mamy informację, że
gajówka Gabryszczaka spłonęła siedemnaście
lat wcześniej, a miało to miejsce tuż przed
rozbiciem bandy w 1947 roku. Można też
policzyć inaczej: rozbicie bandy plus 15 lat
wyroku Pluty plus jeden rok, gdyż Pluta był
w Antoninowie ubiegłej jesieni, co daje rok
1963 - ale jeśli przyjmiemy, że między
pojmaniem Pluty, a jego skazaniem upłynęło
kilka miesięcy, to znów wszystko się zgadza),
czyli minęło niecałe trzysta lat.
Jeszcze jedna rzecz, nie jest to
oczywiście żaden błąd, raczej ciekawostka: kto
zwrócił uwagę, że gajowy nazywa się... Marczak?
|