samochodzik-i-templariusze-youtube Nowe Przygody 1970 - lewo
   


"Wyspa Złoczyńców" - recenzja


Recenzja | Wydania | Ciekawostki | Zmiany |


'Wyspa Złoczyńców', Pojezierze, 1980 r.         Pierwszy prawdziwy Pan Samochodzik i pierwsza książka, w której pojawia się wehikuł i harcerze. Właśnie tu ze szczegółami dowiedzieć się można w jaki sposób Tomasz "wszedł w posiadanie garażu murowanego i znajdującego się w nim pojazdu mechanicznego" i jak powoli odkrywał jego niezwykłe właściwości. I jak zaraz potem wyruszył swoim nowym samochodem na spotkanie przygody do małego nadwiślańskiego miasteczka, gdzie w ostatnich dniach wojny dziedzic Dunin ukrył niezwykle cenną kolekcję starej broni, naczyń i kosztowności.
        Czy Tomasz zdąży ubiec swych przeciwników i czy odkryje jako pierwszy zagadkę schowka, strzeżonego od wielu lat przez tajemniczych ludzi? W miarę upływu czasu, historia gmatwa się coraz bardziej, a wydarzenia zaczynają przybierać niebezpieczny obrót. Pojawiają się kłusownicy oraz członkowie grasującej ongiś w okolicy bandy, a także kilka osób, które na pierwszy rzut oka chcą jedynie wypocząć w ciszy i spokoju.
        O powadze sprawy świadczy odnalezienie zwłok mężczyzny, który przed rokiem usiłował dotrzeć do skrytki. Widać, że strażnicy skarbów dziedzica nie cofną się przed niczym, aby zachować w tajemnicy miejsce ich ukrycia...

"Przygody nie trzeba szukać . Ona zjawia się sama."

        Pierwsze słowa książki, to zarazem motto całej serii i jednocześnie wyraźna wskazówka dla czytelnika. Jak pisze Nienacki przygoda "Najpierw daje nam znak - że oto jest, przyszła po ciebie, chce cię ogarnąć i wciągnąć w swą grę. Musisz od razu wiedzieć, że to właśnie jej znak, musisz go rozpoznać wśród tysiąca innych znaków. Nie wolno ci zlekceważyć jej wezwania ani odłożyć go na później. Nie lubi leniwych. Pominie cię, odejdzie i więcej po ciebie nie wróci..."
        "Wyspa..." jest to właściwie pierwsza część przygód Pana Samochodzika i łatwo to zauważyć podczas czytania. Pomijając już sam wstęp, książka ma kilka cech unikatowych, które w miarę rozwoju serii zostały znacznie przeobrażone. Przykładowo wehikuł nazywany jest tu - i tylko tu - "samem" i częściej pływa niż w jakiejkolwiek innej części przygód - oprócz jedynych "Nowych przygód". A może nawet częściej pływa, niż jeździ... Porównując pierwsze wydania powieści z kolejnymi zauważyć można też, że początkowo Nienacki nie miał jeszcze sprecyzowanego pomysłu, jakimi właściwościami najlepiej będzie obdarzyć wehikuł - fragmenty opisujące go zmieniły się z czasem diametralnie. Jest tu też oczywiście pościg, ale jeszcze niezbyt emocjonujący, dopiero później znalazł Autor pomysły na znacznie większe dawki dramaturgii.
        W porównaniu do "Templariuszy" można zauważyć ograniczoną obecnością trójki harcerzy - czytelnik oczekuje, że odegrają znacznie większą rolę, jako bezpośredni pomocnicy Samochodzika. A do tego jeszcze druh Borówka był tu częściej wspominany niż Wiewiórka. Mimo operowania pewnymi schematami przy tworzeniu kolejnych powieści, Nienacki dbał jednak, aby było równie wiele rzeczy odróżniających jedną od drugiej. Cała seria tylko na tym zyskiwała, nie wpadając w zbytnią sztampę, która doprowadziłaby do rychłego znudzenia odbiorców. Odmiana tylko dodaje uroku, zapobiega monotonii.
        Również sam sposób prowadzenia akcji różni się od kolejnych pozycji. W innych książkach (znów z jednym chyba wyjątkiem "Złotej rękawicy") Tomasz nie miał tajemnic przed czytelnikiem, który czuł się jakby myśli bohatera były jego własnymi, w każdym momencie wiedział, jaki jest cel danego działania - zagadka, stanowiąca oś wydarzeń bywała opisywana najczęściej na początkowych stronach powieści. Tutaj natomiast w kilku miejscach Tomasz zastanawia się nad wyborem sposobu dalszego działania, przy czym nie rozwija zbytnio swoich przemyśleń, utajniając jak można to co robi, również przed czytelnikiem. Dopiero po długim czasie dowiadujemy się nawet, jaki właściwie jest cel przyjazdu do Antoninowa. Jednak mimo że książka różni się nieco od tego, co można nazwać typowym Samochodzikiem, to o ile czyta się "Wyspę..." jako pierwszą nie myśli się o tym zupełnie. Dlatego, pomimo braku wehikułu nawet "Uroczysko" jest pod wieloma względami bardziej podobne do reszty serii niż "Wyspa Złoczyńców". Pamiętajmy przy tym, iż początkowo nie zostało ono napisane jako "Samochodzik", a jednak czytając je po raz pierwszy nie można mieć żadnych wątpliwości, kim jest główny bohater.
        Z upływem lat Nienacki coraz wyraźniej eliminował przemoc ze swoich kolejnych powieści dla młodzieży. W "Uroczysku" czytamy o morderstwie dokonanym współcześnie z opisanymi wydarzeniami, w "Wyspie Złoczyńców" jest to jedynie zbrodnia popełniona rok temu, a już w "Templariuszach" mamy tylko usiłowanie zabójstwa. Ale mając przeczytane pozostałe "Samochodziki", można zauważyć, że klimat "Wyspy" jest właśnie wyjątkowo mroczny, tajemniczy i ponury. Dziki, ciemny las, opuszczone i zrujnowane bunkry, niezamieszkałe i samotne wyspy wiślane... Istotny jest też sam nastrój towarzyszący ekspedycji antropologicznej, rozkopującej stare cmentarze w poszukiwaniu kilkusetletnich szkieletów. Niemal wszystkie biwaki Tomasz rozbijał w miejscach odludnych, gdzie szczególnie wieczorami potęgował się nastrój grozy - najbardziej dało się go odczuć w scenie z dwoma wilczurami. Druga rzecz, która tym bardziej znikała z książek, im bardziej stawały się one serią dla młodzieży, to alkohol. Tu pozwala sobie jeszcze bohater na "służbowe" piwo w małym sklepiku, potem stał się zatwardziałym wrogiem napojów procentowych. Ale pamiętać trzeba przeszłość, "Uroczysko" i libacje u Justa...
        Było zwyczajem Nienackiego, zapoczątkowanym już w poprzednio pisanych książkach, aby mieszać wątki wymyślone z realnymi, znanymi z autopsji. Ta powieść powstała również na kanwie osobistych przeżyć Autora, który jak sam wspomina w tamtych tekstach - jako dziennikarz, w lecie 1962 roku, przebywał właśnie w obozie antropologów. Stąd wiele opisów i wydarzeń zostało, jak zgaduję, wziętych z życia.
        A teraz niezaprzeczalne zalety książki: tak jak zwykle w powieściach Autora mamy tu sporą dawkę ciekawych informacji, tym razem na tematy związane z antropologią, prowadzeniem prac naukowych na wykopaliskach, a na deser historię bursztynowej komnaty. Dla młodego czytelnika są to, wiadomości bezcenne, nawet nie ze względu na ich wartość merytoryczną, ale dlatego, iż zostały podane w przystępnej, interesującej formie, wplecione we właściwą akcję tak, że czyta się je nie mając absolutnie przeświadczenia, że oto jesteśmy karmieni szkolnymi w istocie informacjami, na które przeciętny młody człowiek siedzący w klasie reaguje ziewaniem. Była to wielka umiejętność Nienackiego, za którą należy go cenić i że być może właśnie to wciąga czytelnika w świat Pana Samochodzika. Młody czytelnik czytając, właśnie tu po raz pierwszy o pochodzeniu człowieka, po raz pierwszy dowiaduje się też o bursztynowej komnacie. W wieku dziesięciu - dwunastu lat, wyobraźnia zaczyna pracować na najwyższych obrotach...

        Kolejną stałą cechą książek Autora jest wspaniałe poczucie humoru, wprowadzanie całej galerii komicznych postaci i umieszczanie cudnych dialogów, w rodzaju słów Pilarczykowej wypowiedzianych na widok dzieła magistra Opałki: "Rozumiem. Tylko, że znaczy się ja znam tę czaszkę". Czytając te zdania czytelnik śmieje się w duchu. A choć sama intryga nie jest może zbyt skomplikowana, szczególnie jeśli porównuje się pozostałe przygody Tomasza, to rozwiązanie wcale nie jest oczywiste na pierwszy rzut oka. I absolutnie nie tylko dlatego, że stopniowo i powoli dowiadujemy się o co naprawdę chodzi, ale przede wszystkim dlatego, że jest tu naprawdę wiele osób, których motywy działanie nie są jasne. I właściwie pozostają takimi aż do samego finału. Galeria bohaterów drugoplanowych jest tu naprawdę bogata.
        Przygody bohatera rozbudzają w czytelniku chęć doświadczenia czegoś podobnego na własnej skórze. Nawet jeśli niemożliwe będzie odnalezienie ukrytych kosztowności, to będzie już możliwa walka z kłusownikami, eksploracja podziemi, biwaki i ogniska, choć z tym nie ma już teraz podobnej swobody, jak w tamtych latach. Świat się zmienił, ale romantyczna potrzeba przeżycia przygody jest rzeczą uniwersalną, pojawiającą się w umysłach każdego pokolenia nastolatków.

....... no i nie trzeba dodawać, bo niektórzy fani Pana Samochodzika "odczuli to" na własnej skórze - zaszczepiają chęć rozwijania tych zainteresowań w swoim dalszym życiu, nawet jeżeli nie stali się archeologami lub zawodowymi historykami, to te tematy już na zawsze stały sie im bliskie i chętnie "łowią" wszelkie informacje z tych dziedzin, a ruszając na wakacyjne wyprawy porównują style architektoniczne mijanych historycznych budowli, autor tych słów jest zresztą doskonałym tego przykładem...

... w związku z tym - choć, może nie jest to bezpośrednio związane z akurat tą ksiązką, ale autor tych słów mieszkający obecnie w Warszawie na Białołęce - w sąsiedztwie starych wykopalisk archeologicznych, związanych z wydmowymi siedliskami, łowców reniferów - chce w odnośniku zaprezentować, unikalne już materiały z wykopalisk archeologicznych dotyczącyh kultury świderskiej (kultura archeologiczna późnego paleolitu datowana na okres między 10600 lat p.n.e. do ok. 9600 lat p.n.e. [patrz także: na wikipedii: Kultura świderska)
Są to referaty tematyczne, będące częścią tzw. "Panoramą Warszawy" - w celu przejścia dalej proszę kliknąć na jeden z poniższych linków:
[Po raz pierwszy rezultaty badań opublikowane zostały w "Wiadomościach Archeologicznych" z 1873 roku, których fragmenty także tutaj zmieszczam]

 Wiadomości Archeologiczne