"Pozwolenie na przywóz lwa"
("Pierwsza przygoda Pana Samochodzika") -
zmiany
Recenzja |
Wydania |
Ciekawostki |
Zmiany
Na początek kilka uwag natury
ogólnej.
Porównanie przeprowadzono kartkując
wydanie pierwsze z Naszej
Księgarni i jednocześnie wydanie z Warmii,
w edycji Res
Polony sprawdzając tylko różniące się miejsca.
Zatem zmian między wydaniem pierwszym a drugim może
być więcej, nie można jednak sądzić, żeby
jakościowo były inne niż te tu wyłapane - w zasadzie
kosmetyczne. No, może z wyjątkiem usunięcia nazwy
ałbazinskiego kołchozu... :-)
Zmiany w wydaniu Warmii
są już znaczące, a kto jest ich autorem, właściwie
można się tylko domyślać. A to dlatego, że powieść
ta, podobnie jak "Skarb
Atanaryka" i "Uroczysko"
została dołączona do serii trochę na siłę, ale w
dodatku w odróżnieniu od tamtych dwóch nie było to od
początku zaplanowane i zostało ostatecznie wykonane
już po śmierci Nienackiego.
Zmiany te mają kilka głównych
kierunków:
- Przeniesiono akcje o dwa lata w przód: z 1958
roku, w 1960. Być może w związku z tym faktem
nastąpiła też przeprowadzka daty śmierci
Bełzaka - również o dwa lata, tylko że... do
tyłu: z roku 1914, w 1912 (str. 30). Zresztą
znacznie przerobiona została cała historia
związana z Bełzakiem, starym Szulcem i Dudą.
Duda został znacznie wybielony, w nowej wersji
nie przeżywał już rozterek moralnych, a
jednoznacznie i od razu odmówił uczestnictwa w
zbrodni. Całą winą za planowane zabójstwo
Szulca został więc obarczony Bełzak, który
awansował na pełnego prezydenta
Żełtugińskiej Republiki i jednocześnie
znacznie wzrósł zdefraudowany przez niego
majątek - może chciano mu coś w ten sposób
wynagrodzić? :-) Antoni Szulc zaś z naturalnego
syna, stał się pasierbem Karola. Zmienione
zostały też opisy ucieczki poszukiwaczy złota
znad Żełtugi i wojenne przeżycia Dudy.
Niektóre zmiany
idą w dobrym kierunku, inne pozostawiają wiele
do życzenia - jak choćby ta, że Boulain pisał
do Bełzaka listy z ostrzeżeniami już po jego
śmierci (Warmia,
str. 89 i 90). No, cóż... Ma się też
wrażenie, że z początku próbowano ukryć
zawód Szulca, choć potem pomysł został
zarzucony.
- Podobnie jak i w dwóch innych tytułach
dołączonych do serii nieco zmieniono postać Tomasza,
który ze stuprocentowego dziennikarza stał się
studentem dorabiającym tylko pracą redakcyjną.
Co prawda jego studia wspomniane są jedynie
dwukrotnie w pierwszym rozdziale, potem wszystkie
fragmenty wymieniające go jako redaktora są
już pozostawione bez zmian. Jednak formalnie
wszystko jest tu w porządku.
- W pierwszym wydaniu akcja rozgrywa się - należy
przypomnić- w roku 1958 i w treści często
wymieniany jest Związek Radziecki lub ZSRR. W Warmii
jest to rok 1960, ale nazwa państwa została
prawie wszędzie zmieniona na "Rosję"
- dokładnie to w jednym miejscu została po
staremu nazwa państwa, a w trzech sam
przymiotnik "radziecki". Zmiany
dokonano nie wiedzieć czemu, bo w roku 1960 ZSRR
trwał sobie przecież ciągle w najlepsze.
Podobne intencje zapewne spowodowały poprawki
dotyczące finansów - konkretne kwoty usuwano
zupełnie, zastępując je enigmatycznymi
określeniami "dużo",
"wiele", natomiast zamiast złotówek
raptem zaczęły pojawiać się dolary - chociaż
celem podróży był przecież ZSRR... Są to
zapewne oznaki "uwspółcześniania"? W
innych tomach serii, chronologicznie
późniejszych, choć wydanych wcześniej, były
one o wiele bardziej zauważalne, ale tam
przynajmniej nie podawano wprost daty opisywanych
wydarzeń.
A teraz czas na szczegóły:
(1961)
|
(1990)
|
(1996)
|
Pozwolenie na przywóz lwa
1961
Wydania
Recenzja |
Pozwolenie na przywóz lwa
1990
Wydania
Recenzja
|
Pierwsza przygoda
1996
Wydania
Recenzja
|
str. 5
|
str. 5
|
str. 3 (zmieniono)
|
Przyczyną wszystkiego
stała się mała,zadrukowana kartka, którą w
kwietniu 1958 roku znalazłem na podłodze w
swoim pokoju.
|
Przyczyną wszystkiego stała się
mała,zadrukowana kartka, którą w kwietniu 1960
roku znalazłem na podłodze w swoim pokoju.
|
str. 5
|
str. 5
|
str. 3 (zmieniono)
|
Zadzwoniłem do redakcji
i poprosiłem gońca, żeby przyniósł mi nieco
makulatury.
|
Udałem się więc do punktu skupu
makulatury i kupiłem paczkę starych gazet,
które rozłożyłem na podłodze.
|
str. 7
|
str. 6
|
str. 4 (zmieniono)
|
Nazajutrz pół dnia
spędziłem w redakcji, przetrząsając zebraną
w archiwum makulaturę. Tutaj, w stercie
zakurzonych papierzysk - jak twierdził goniec,
który poprzedniego dnia przyniósł mi stare
gazety - należało szukać dalszych potrzebnych
mi kartek.
|
Nazajutrz znowu poszedłem do tego
samego punktu skupu makulatury i prawie pół
dnia spędziłem na przetrząsaniu zebranych tam
papierzysk, starych gazet i nikomu już
niepotrzebnych książek, aby odnaleźć tę, z
której pochodziła wyrwana kartka.
|
str. 8
|
str. 7
|
str. 5 (zmieniono)
|
Był to problem dla
historyka, a nie dziennikarza pochłoniętego
sprawami dnia współczesnego Co prawda miałem
dość specyficzne zainteresowania - w czasie
przeznaczonych na wypoczynek tygodni letnich
przyłączałem się do ekspedycji
archeologicznych. To było także tropienie
śladów zamierzchłej przeszłości i
rozwiązywanie zagadek. Robiłem to jednak zawsze
pod kierunkiem naukowców-specjalistów.
|
Był to problem dla poważnego
naukowca, a nie studenta historii sztuki, który
dorabiał do swego stypendium pracą na pół
etatu w redakcji czasopisma, zajmując się
informowaniem o zabytkowych obrazach w starych
kościołach lub o odkryciach dokonywanych przez
historyków sztuki i archeologów. Dotychczas
zawsze współpracowałem ze specjalistami.
|
str. 8
|
str. 7
|
str. 5 (zmieniono)
|
Historycy, do których
zwracałem się o pomoc, wzruszali ramionami lub
proponowali mi zajęcie się problemami, jakie
ich samych trapiły. Radzono mi, abym spróbował
napisać o tajemnicach zakonu templariuszów, o
zagadkowej działalności Związku Jaszczurczego
i o wielu innych bardzo frapujących tematach.
|
Historycy, do których zwracałem
się o pomoc, wzruszali ramionami lub proponowali
mi zajęcie się problemami, jakie ich samych
frapowały.
|
str. 10
|
str. 8
|
str. 6 (zmieniono)
|
Pieczęć ta jest rzadkim
i ciekawym zabytkiem heraldycznym, ponieważ
podważa ona rozpowszechniona opinię, jakoby
znaki heraldyczne nieznane były w XVII stuleciu.
|
Pieczęć ta jest rzadkim i ciekawym
zabytkiem heraldycznym, ponieważ podważa ona
rozpowszechniona opinię, jakoby znaki
heraldyczne nie były znane w XVII stuleciu.
|
str. 10
|
str. 8
|
str. 6 (zmieniono)
|
Dalej w Zapiskach
następuje dokładny opis pieczęci.
Przesyłam Panu fotokopię
interesującego Pana fragmentu tekstu, a także
fotografię zamieszczonej w Zapiskach
odbitki pieczęci.
|
Dalej następuje dokładny opis
pieczęci. Przesyłam Panu fotokopię
interesującego Pana fragmentu tekstu, a także
fotografię odbitki pieczęci.
|
str. 11
|
str. 8
|
str. 7 (zmieniono)
|
A ponieważ nie bardzo
mogłem pojąć, o jakie ogłoszenie mu chodzi,
nie kojarzyłem bowiem osoby młodego leśnika z
historią XVII-wiecznego Ałbazina, leśnik
zapytał:
|
A ponieważ nie bardzo mogłem
pojąć, o jakie ogłoszenie mu chodzi, nie
kojarzyłem bowiem osoby młodego leśnika z
historią siedemnastowiecznego Ałbazina, leśnik
zapytał:
|
str. 11
|
str. 9
|
str. 7 (zmieniono)
|
Pracuję w leśnictwie
Kamionki
|
Pracuję we wsi Kamionki
|
str. 12
|
str. 9
|
str. 8 (zmieniono)
|
Ale pan jest
dziennikarzem.
|
Ale pan jest nie tylko studentem, ale
i dziennikarzem.
|
str. 13
|
str. 10
|
str. 8 (zmieniono)
|
Informacje te nie są
zmyślone, lecz oparte o materiały historyczne,
ba, nawet o dokładne plany, które właściwie
odczytane pozwolą uzyskać milionowe fortuny.
|
Informacje te nie są zmyślone, lecz
oparte o materiały historyczne, ba, awet o
dokładne plany, które właściwie odczytane
pozwolą uzyskać milionowe fortuny.
|
str. 13
|
str. 10
|
str. 9 (zmieniono)
|
Czy pan wie, że w
głębi zatoki Matanzas na Kubie spoczywa
jedenaście galeonów admirała Rodryga Farfana?
|
Czy pan wie, że w głębi zatoki
Matanzas na Kubie spoczywa jedenaście galeonów
admirała Rodryga Fartana?
|
str. 15
|
str. 11
|
str. 10 (zmieniono)
|
To ziemie Związku
Radzieckiego.
|
To ziemie należące do Rosji.
|
str. 15
|
str. 11
|
str. 10 (zmieniono)
|
Leśnik milczał.
|
Szulc milczał.
|
str. 15
|
str. 11
|
str. 10 (zmieniono)
|
Antoni Szulc, leśnictwo
Kamionki.
|
Antoni Szulc, wieś Kamionki.
|
str. 16
|
str. 12
|
str. 10 (zmieniono)
|
Po powrocie do domu
rozłożyłem na stole atlas Związku
Radzieckiego.
|
Po powrocie do domu rozłożyłem na
stole atlas geograficzny.
|
str. 17
|
str. 12 (zmieniono)
|
str. 11
|
W Klubie Dziennikarzy sprzedawano
wino o pięknej nazwie "samos".
|
W Klubie Dziennikarzy
sprzedawano wino o pięknej nazwie Samos.
|
str. 25
|
str. 18
|
str. 17 (zmieniono)
|
Na 87 stronę.
|
Na stronę 87.
|
str. 26
|
str. 18 (zmieniono)
|
str. 17
|
Ałbazin.
|
Ałbazin!
|
str. 29
|
str. 20 (zmieniono)
|
str. 20
|
Tylko - u licha! - skąd się w
Jenisejsku znalazł polski pułkownik wraz ze swa
piękną siostrą?
|
- Tylko - u licha! -
skąd się w Jenisejsku znalazł polski
pułkownik wraz ze swa piękną siostrą?
|
str. 31
|
str. 21
|
str. 21 (zmieniono)
|
Leśnictwo Kamionki
|
Wieś Kamionki
|
str. 32
|
str. 21
|
str. 22 (zmieniono)
|
Mam je od poprzedniego
leśniczego. nazywał się Duda. Nie żyje od
pięciu lat.
|
Mam je od Dudy, po którym
odziedziczyłem to gospodarstwo. Duda nie żyje
od pięciu lat.
|
str. 34
|
str. 23
|
str. 23 (zmieniono)
|
Mówię
"podobno", bo o tym wszystkim wiem z
opowiadania starego Dudy, a Duda to poprzedni
leśniczy...
|
Mówię "podobno", bo o tym
wszystkim wiem z opowiadania starego Dudy, po
którym odziedziczyłem ten dom i gospodarstwo w
lesie.
|
str. 34
|
str. 23
|
str. 23-24 (zmieniono)
|
- Pan Bełzak przyjechał
tutaj jako bardzo bogaty człowiek. Szeptano, że
w Indiach czy też w Chinach dorobił się
ogromnego majątku. Kupił folwark Kamionki i
okoliczne lasy, ojciec starego Dudy pracował u
niego jako fornal. Duda zaś, kiedy miał
siedemnaście lat, został przez Bełzaka
przyjęty w charakterze lokaja. Pan Bełzak był
człowiekiem samotnym, zdziwaczałym, nie
ożenił się, nie miał dzieci. Lubił
wspominać o swoich wędrówkach po Azji, o
zwyczajach Mandżurów, Chińczyków i
Samojedów.
Znowu wypiliśmy po kieliszku.
Ziewnąłem dyskretnie. Historia o panu Bełzaku
nie wydawała mi się zbyt ciekawa.
- W 1914 roku w lecie pan Bełzak
otrzymał list aż z Moskwy. Duda podał mu list,
pan Bełzak rozerwał kopertę i podobno zbladł
jak popiół.
|
- Pan Bełzak przybył w
te strony tylko z dwoma walizami i nie wyglądał
na bogatego człowieka. Podobno przyjechał tu z
Rosji, gdzie jego ojciec, Polak, inżynier,
pracował przy wytyczaniu transsyberyjskiej
kolei...
- Którą zaczęto budować w 1891 roku,
a ukończono w 1916 - wyrecytowałem wspomniawszy
lekcje geografii.
- Pan Bełzak opowiadał, że po śmierci
rodziców zdecydował się wrócić do Polski i
tutaj rozpocząć nowe życie. Jak się wkrótce
okazało miał w banku ogromny majątek, kupił
folwark Kamionki, wspaniały dwór oraz ogromną
połać lasów. To właśnie na folwarku Bełzaka
ojciec starego Dudy pracował jako fornal. Duda
był żonaty, miał jedno dziecko, syna. Kiedy
ten chłopak doszedł do siedemnastu lat,
zainteresował się nim pan Bełzak i przyjął
go do siebie jako lokajczyka, a potem lokaja.
Warto nadmienić, że Bełzak nigdy się nie
ożenił, żył samotnie i na starość zupełnie
zdziwaczał. Swemu lokajowi, to znaczy Dudzie,
raz mówił, że majątku dorobił się w
Chinach, innym razem , że w Mandżurii, a nawet
w Indiach. Rzeczywiście, podobno bardzo ciekawie
opowiadał o zwyczajach Mandżurów,
Chińczyków, Samojedów. A gdy się upił, co mu
się często zdarzało, kazał się ludziom
nazywać prezydentem.
- Prezydentem? - zdumiałem się.
- Tak. Po pijanemu mówił, że był
prezydentem Żełtugińskiej Republiki.
- Nigdy o takiej republice nie
słyszałem. To były chyba tylko pijackie
majaczenia.
- Być możę. Ale jak opowiadał mi
Duda, chyba w 1912 pan Bełzak otrzymał list z
Moskwy. A gdy Duda podał mu ten list i pan
Bełzak go przeczytał, to zbladł i zapytał
Dudę: "Ty, młodzieńcze, umiesz
strzelać?" "Nie, panie dziedzicu"
- odrzekł Duda. Wówczas pan Bełzak pojechał
do miasta i kupił dwie strzelby: dla siebie i
dla swego lokaja. Potem obydwaj chodzili do lasu
i uczyli się strzelać.
|
str. 34-35
|
str. 23 (zmieniono)
|
Zaraz zapytał Dudy: "Ty,
chłopcze, umiesz strzelać?"
|
Zaraz zapytał lokaja: "Ty,
chłopcze, umiesz strzelać?"
|
str. 35
|
str. 23
|
"Nie, jaśnie
panie" - odrzekł Duda. Następnego dnia
pojechali do miasta, gdzie pan Bełzak kupił
dwie strzelby. Jedną dla siebie, a drugą dla
Dudy. Potem obydwaj codziennie chodzili do lasu i
uczyli się celnie strzelać. |
str. 35
|
str. 24
|
str. 24 (zmieniono)
|
Brudny, obszarpany,
trudno było odgadnąć, jakiej jest
narodowości, bo umiał po polsku zaledwie kilka
słów. Najwięcej wtrącał angielskich i
niemieckich. Pan wie, gdzie się znajdował
pałac Bełzaka?
|
Brudny, obszarpany, głodny. Pan wie,
gdzie znajdował się dwór Bełzaka?
|
str. 35
|
str. 24
|
str. 24 (zmieniono)
|
Dwór był podobno bardzo
piękny, trzydzieści pokoi, wielka brama
wjazdowa, szerokie schody, aż do drzwi
wejściowych.
|
Dwór był podobno bardzo piękny:
trzydzieści pokoi, wielka brama wjazdowa,
szerokie schody, aż do drzwi wejściowych.
|
str. 35-36
|
str. 24
|
str. 24 (zmieniono)
|
Włóczęga rzekł do
Dudy po rosyjsku, że chciałby się zaraz
zobaczyć z panem Bełzakiem, żeby więc Duda
poszedł do pana Bełzaka i oświadczył iż
przed drzwiami czeka "Karol, który
zmartwychwstał".
|
Włóczęga rzekł do Dudy, że
chciałby się zaraz zobaczyć z panem
Bełzakiem, żeby więc Duda poszedł do pana
Bełzaka i oświadczył iż przed drzwiami czeka
"Karol, który zmartwychwstał".
|
str. 36
|
str. 24
|
str. 25 (zmieniono)
|
Duda miał wówczas
dziewiętnaście lat, odznaczał się jednak
dużym sprytem. Podobno znał także trochę
język rosyjski - ciągnął swe opowiadanie
młody leśniczy.
|
Duda miał wówczas dziewiętnaście
lat, odznaczał się jednak dużym sprytem -
Szulc ciągnął swe opowiadanie.
|
str. 38
|
str. 25
|
str. 26 (zmieniono)
|
Do Polski już nie
wrócisz, ale osiądziesz gdzieś w Niemczech,
albo we Francji, kupisz sobie majątek ziemski i
staniesz się bogatym człowiekiem...
- I co? I co? Duda zgodził się zabić
Karola? - dopytywała się Kamila.
- Zgodził się.
- I co było dalej? - mruknąłem.
Zaciekawiła mnie nie sama historia o panu
Bełzaku, Dudzie i Karolu, ale niezrozumiałe dla
mnie wzruszenie, które wyczuwałem w głosie
leśnika.
|
- I co? Duda zgodził się zabić
Karola?
- Nie, odmówił. Powiedział, że nie
jest w stanie zastrzelić bezbronnego
włóczęgi. Wtedy pan Bełzak bardzo się na
Dudę rozgniewał, zagroził mu nawet wyrzuceniem
z pracy, co bardzo przeraziło Dudę, gdyż
zamierzał się ożenić i założyć rodzinę, a
w całej okolicy nie było innej pracy, poza tą
u Bełzaka. Jednak mimo tej groźby Duda nie
podjął się zabicia Karola. Zresztą pan
Bełzak szybko ochłonął z gniewu i wymyślił
inny plan. Postanowił osobiście ze swojej
strzelby pozbawić życia Karola. Ale na miejsce
zabójstwa nie nadawał się przecież dwór pana
Bełzaka, gdyż policja rozpoczęłaby śledztwo,
dlaczego to trup Karola znalazł się we dworze.
Tak więc na miejsce zabójstwa Karola wybrał
Bełzak leśniczówkę, która stała pusta w
jego lesie. Do tej leśniczówki Duda miał
sprowadzić Karola, obiecując mu, że Bełzak
wręczy mu tam część zdobytego przez nich
złota.
- I co było dalej? - zaciekawiłem się.
|
str. 38
|
str. 25-26
|
str. 26 (zmieniono)
|
Ciemny, deszczowy
wieczór. Dudzie doniesiono, że Karol pije
wódkę w karczmie w Kamionkach i grozi zemstą
panu Bełzakowi. Poszedł pod karczmę, ale
uprzednio umówił się z panem Bełzakiem, że
ten będzie na niego czekał w leśniczówce.
Duda zabije Karola, pójdzie do leśniczówki,
otrzyma od pana Bełzaka plan ałbazińskiego
skarbu oraz pieniądze na podróż i ukryje się
w lesie aż do czasu, gdy Bełzak załatwi
sprawę fałszywego paszportu. Poszedł więc
Duda pod karczmę, fuzję ukrył za pniem drzewa
przy drodze i wszedł do izby.
|
Ciemny deszczowy wieczór. Dudzie
doniesiono, że Karol pije wódkę w karczmie w
Kamionkach, na lewo i prawo opowiada o swojej
krzywdzie doznanej od Bełzaka i grozi mu
zemstą. Duda obiecał Bełzakowi, że postara
się postara się wyciągnąć z karczmy Karola i
doprowadzi go do pustej leśniczówki, gdzie
będzie czekał pan Bełzak ze strzelbą.
Śmierć Karola w pustej leśniczówce można
było zwalić na jakichś bandytów, bo pan
Bełzak przygotował sobie tak zwane alibi, niby
to, że przez cały czas znajdował się w swoim
dworze, a nie w leśniczówce.
- I Duda poszedł do karczmy?
- Tak, ale bez broni, gdyż to nie on
miał zabić Karola. Poszedł więc Duda pod
karczmę.
|
str. 38
|
str. 26
|
str. 26 (zmieniono)
|
Obok Karola stało trzech
chłopów, ciekawych obcego człowieka, który o
ich jaśnie panu dziedzicu opowiadał po rosyjsku
najstraszniejsze historie.
|
Obok Karola stało trzech chłopów,
ciekawych obcego człowieka, który o ich jaśnie
panu dziedzicu opowiadał najstraszniejsze
historie.
|
str. 38-39
|
str. 26
|
str. 27 (zmieniono)
|
O tym, że gdzieś w Azji
odkrył z panem Bełzakiem i jeszcze jednym
dużą ilość złota, że potem musieli z tym
złotem uciekać łódką po rzece, że ścigało
ich wojsko chińskie i w pewnej chwili on, Karol,
został ranny. Pan Bełzak zakopał część
złota na brzegu rzeki, a z pozostałą
częścią bogactwa postanowili w trójkę
uciekać lądem. Ale Karol był ranny i nie
mógł udźwignąć swojej porcji złota. Pan
Bełzak i ten drugi nazwiskiem Boulain,
zdecydowali się pozostawić na skałach rannego
Karola. Zabrali jego złoto i sami wyruszyli
dalej, myśląc, że Karol umrze z ran. On jednak
wylizał się, wyzdrowiał. Potem przez
kilkanaście lat szukał tego Boulaina i pana
Bełzaka, bo będąc ranny i prawie nieprzytomny
nie pamiętał, w którym miejscu na brzegu rzeki
ukryte zostało złoto.
|
O tym, że gdzieś tam w Azji zdobyli
ogromną ilość złota, to znaczy złotego
piasku i złotych samorodków. Było tego, jak
mówił Karol, aż 25 pudów, to jest prawie
pół tony. Niestety, na miejscowość, w której
żyli, napadli Chińczycy i Bełzak, Karol i ten
trzeci nazwiskiem Boulain musieli uciekać. Na
szczęście mieszkali nad dużą rzeką, pół
tony złota w workach załadowali na dużą
łódź i uciekli z prądem rzeki. Ale w obawie,
że Chińczycy ich dogonią, a oni sobie nie
poradzą z tak wielką ilością złota,
postanowili ukryć gdzieś 400 kilogramów
złotego kruszcu. Zakopali go w jakiejś wsi o
nazwie Ałbazin. Pozostałe 100 kilogramów, czy
też było tego trochę mniej, podzielili między
siebie i objuczeni workami z bogactwem, porzucili
łódź i zaczęli uciekać lądem w bezpieczne
okolice. Napadli na nich jednak bandyci i w
potyczce z nimi Karol został ranny. Lecz zamiast
ratować kolegę pan Bełzak i ów Boulain
pozostawili umierającego na skałach,
zabierając mu jego woreczek ze złotym kruszcem.
Lecz Karol, choć długo chorował, wreszcie
powrócił do zdrowia. Potem przez kilkanaście
lat szukał tego Boulaina i pana Bełzaka, bo
będąc ranny i prawie nieprzytomny nie
pamiętał, w którym miejscu na brzegu rzeki we
wsi Ałbazin ukryte zostało złoto.
|
str. 39
|
str. 26
|
str. 27 (zmieniono)
|
Wódka zaćmiła jego
pamięć i Karol nie łudził się, że Boulain
będzie mógł mu pomóc w odnalezieniu
zakopanego złota.
|
Wódka zaćmiła jego pamięć i
Karol nie łudził się, że Boulain będzie
mógł mu pomóc w odnalezieniu zakopanego w
Ałbazinie złota.
|
str. 39-40
|
str. 26-27
|
str. 27-28 (zmieniono)
|
Duda słuchając
opowiadania Karola zrozumiał, że nie potrafi
wykonać rozkazu swego pana. Żal mu było
włóczęgi. O północy zamknięto karczmę i
pijany Karol powlókł się gdzieś na nocleg, a
Duda wrócił do pałacu, żeby powiedzieć panu
Bełzakowi o zmianie swej decyzji. Niech pan
Bełzak poszuka sobie innego zabójcy. Duda
usiadł w gabinecie pana Bełzaka i czekał jego
nadejścia. Czekał do rana. O świcie,
zaniepokojony nieobecnością jaśnie pana,
pobiegł do leśniczówki. Znalazł tam Bełzaka
zastrzelonego z jego własnej strzelby,
obrabowanego z pieniędzy, które miał
przygotowane na podróż Dudy. Szczęśliwym
trafem morderca widocznie nie dość dokładnie
przeszukał kieszenie zabitego, bo nie zabrał
planu ałbazinskiego skarbu.
- Mordercą był Karol? - zapytałem.
- Tak... Schwytano go śpiącego w stogu
siana na łąkach pod lasem. Mówił, że prosto
z karczmy poszedł do stogu i ułożył się w
nim do snu. Ale nikt tego nie mógł
potwierdzić. Natomiast bardzo wielu słyszało,
jak odgrażał się, że zabije pana Bełzaka.
Aresztowano więc Karola i zamknięto go w
gminnym areszcie. Co prawda, przy Karolu nie
odnaleziono pieniędzy zrabowanych panu
Bełzakowi, ale sądzono, że nie był na tyle
głupi, żeby je trzymać przy sobie...
- Co się stało z Karolem?
Nazajutrz nocą uciekł z gminnego
aresztu. I wszelki ślad po nim zaginął.
Jedliśmy kolację w towarzystwie żony
leśniczego.
|
W pewnej chwili Duda zbliżył się
do pijącego w karczmie Karola i szepnął mu,
że Bełzak gotów jest dokonać podziału swego
majątku i on, Duda, poprowadzi go do niego.
Pijany Karol dał się zwabić w pułapkę.
Poszedł z Dudą w las i gdy byli już blisko
leśniczówki, Duda wskazał mu ją,
oświadczył, że tam właśnie czeka pan
Bełzak, a następnie, nie chcąc być świadkiem
morderstwa, poszedł prosto do dworu. Tam usiadł
w fotelu przy kominku i czekał na powrót pana
Bełzaka. Niestety, aż do rana pan Bełzak nie
powrócił do siebie. Wówczas zaniepokojony Duda
poszedł do leśniczówki, gdzie zastał
Bełzaka, zabitego z własnej strzelby.
- Zabił go Karol? - spytałem.
- Tak twierdziła policja na podstawie
tego, że Karol groził w karczmie zemstą na
Bełzaku, a potem gdzieś zniknął. Znaleziono
go rano, śpiącego w stogu siana, tuż obok
pustej leśniczówki. I choć Karol przysięgał,
że do leśniczówki nie doszedł, bo był bardzo
pijany i nie widział się z Bełzakiem, bo
zaszył się w stogu siana, gdzie zasnął,
policja aresztowała go i zaprowadziła do celi w
cyrkule. Co prawda przy Karolu nie znaleziono ani
pieniędzy, ani złota, o którym tyle opowiadał
w karczmie, lecz dla policji było oczywiste, że
po zabójstwie Bełzaka zapewne gdzieś to
wszystko ukrył.
- Co się potem stało z Karolem?
- Nazajutrz uciekł z cyrkułu i ślad po
nim zaginął.
Obudziła się we mnie detektywistyczna
żyłka. Powiedziałem:
- To Duda dopomógł Karolowi w ucieczce
z cyrkułu, prawda?
- Skąd pan o tym wie? - zdumiał się
Szulc. - Rzeczywiście to Duda dopomógł
Karolowi w ucieczce, bojąc się, że Karol wyzna
policji, że pod leśniczówkę zaprowadził go
właśnie Duda, a wtedy i on stanie się
podejrzany, a może nawet zostanie aresztowany,
gdyż będzie musiał zdradzić policji plan
Bełzaka i swój w nim udział.
- I to wszystko?
- Tak. To cała prawda o tej historii -
przytaknął Szulc.
Jedliśmy kolację w towarzystwie żony
Szulca.
|
str. 40
|
str. 27
|
str. 28 (zmieniono)
|
Zapewne, nie jest
przyjemnie dyskutować przy jedzeniu o
morderstwie.
|
Nie jest przyjemnie dyskutować przy
jedzeniu o morderstwie.
|
str. 41
|
str. 27
|
str. 29 (usunięto)
|
Niepokój mój znowu
wzrósł. Nie, nie lękałem się spać w
miejscu, gdzie przed czterdziestu pięciu laty
rozegrał się krwawy dramat. Nabrałem jednak
podejrzeń, że leśnik próbuje nas
przestraszyć. Dlaczego?
|
Powiedział głośno:
"Dobranoc" i wyszedł z pokoju,
pozostawiając na stole zapaloną lampę
naftową.
Między zdaniami.
Za oknami zawył pies.
|
str. 42
|
str. 28
|
str. 29 (zmieniono)
|
Byłem zły na siebie: po
licha zabrałem ze sobą tę dziewczynę?
|
Byłem zły na siebie: po jakie licho
zabrałem ze sobą tę dziewczynę?
|
str. 42
|
str. 28
|
str. 29 (zmieniono)
|
Leśnik wyszedł na ganek
i usłyszałem, jak ucisza psy.
|
Szulc wyszedł na ganek i
usłyszałem, jak ucisza psy.
|
str. 43
|
str. 29
|
str. 30 (zmieniono)
|
Na dworze od czasu do
czasu wyły psy, oczy niedźwiedzia lśniły
czerwono, z portretu na ścianie nieustannie
patrzył na mnie młody człowiek w mundurze
carskiego żołnierza.
|
Na dworze od czasu do czasu wyły
psy, oczy niedźwiedzia lśniły czerwono, z
portretu na ścianie nieustannie patrzył na mnie
młody człowiek w carskim mundurze.
|
str. 43-44
|
str. 29
|
str. 30-31 (zmieniono)
|
Po cóż odgrzebywał
historie, które zdarzyły się przed
czterdziestu pięciu laty - rozmyślałem. i
jednocześnie uświadomiłem sobie, że ja
odgrzebuje jeszcze bardziej zamierzchłe sprawy,
zdarzenia sprzed trzystu lat.
Pan Bełzak został zabity w 1914 roku.
Miał wówczas około pięćdziesięciu pięciu
lat, Karol, ów włóczęga około czterdziestu
pięciu lat, Duda zaś był w osiemnastym roku
życia. Wkrótce wzięto go do wojska i poszedł
na front. Patrzył teraz na mnie ze ściany
pokoju - młody człowiek o wydatnym nosie, z
krótkimi nozdrzami, obnażającymi chrząstkę.
Taką twarz wystarczy chyba raz w życiu
zobaczyć, żeby jej nigdy nie zapomnieć.
Dziś pan Bełzak miałby akurat sto lat,
Karol prawie dziewięćdziesiąt, Duda umarł w
wieku pięćdziesięciu ośmiu lat. Wszyscy oni
od dawna są już w grobach - dramat, który
stał się ich udziałem nic mnie nie obchodził.
Ciekawił mnie tylko Szulc i plany Ałbazina.
|
Bełzak został zabity w 1912 roku.
Duda miał wtedy dziewiętnaście lat. W 1914
roku wybuchła pierwsza wojna światowa i
najpewniej Dudę, jako obywatela zaboru
rosyjskiego, wcielono do armii. Na ten fakt
wskazywała też jego fotografia, którą
pokazał mi Szulc. Właśnie ta pożółkła
fotografia w ramkach i za szkłem, wisząca w
pokoju, gdzie spałem z Kamilą. Na tym zdjęciu
widać było Dudę w mundurze rosyjskiego
żołnierza. Twarz Dudy była charakterystyczna i
łatwa do zapamiętania, a to dlatego, że miał
tak bardzo zadarty nos, że widać było
chrząstki.
Obojętnie popatrzyłem na jego
fotografię. Tak naprawdę nic mnie nie
obchodziła jego osoba, a jedynie plany warowni
Ałbazina, zbudowanej przez Polaka-pułkownika. O
złocie ukrytym w Ałbazinie przez Bełzaka,
Karola i Boulaina nie chciałem myśleć.
|
str. 44
|
str. 29
|
str. 31-32 (zmieniono)
|
Rano oświadczyłem
leśnikowi, że w południe muszę być w domu i
wobec tego powinienem natychmiast odjechać.
Przyniósł dużą, szarą kopertę z
planami Ałbazina. Nie chciałem ich przy nim
oglądać - bałem się, że z mej twarzy
wyczyta, jak bardzo mi na nich zależy. Z
obojętną schowałem kopertę do kieszeni i
podziękowałem bardzo chłodno.
|
Rano oświadczyłem Szulcowi, że w
południe muszę być w domu i wobec tego
powinienem natychmiast odjechać. W milczeniu
przyniósł mi dużą szarą kopertę z
niewielką zawartością. Znalazłem w niej stare
podanie Dudy skierowane do jakichś władz z
prośbą o przydział papy na pokrycie dachu jego
domu, kilka listów pisanych po rosyjsku oraz
dwie złożone we czworo kartki z wykreślonymi
na nich wyblakłym atramentem planami malutkiej
miejscowości.
- Te wszystkie papiery pozostawił mi
Duda tuż przed swą śmiercią. Powiedział, że
jeśli odnajdę kryjówkę ze złotem, stanę
się bogatym człowiekiem. Panu, być może uda
się dotrzeć do Ałbazina i trafić na ślad
zakopanego złotego kruszcu. Jest tam tego tak
wiele, że nie zdoła go pan wywieźć z Rosji.
Ale podobno za samo znaleźne władze ofiarowują
dziesięć procent wartości skarbu. To i tak
będzie dużo i dla pana, i dla mnie.
A więc o to chodziło Szulcowi. Abym
pomógł mu stać się bogatym i sam się trochę
obłowił. Chyba w ogóle nie zrozumiał,
dlaczego szukam Ałbazina. Interesował mnie nie
złoty skarb, ale rozwiązanie historycznej
zagadki. Lecz czy zdoła to pojąć? Nie chciało
mi się mu tego tłumaczyć. Chłodno
podziękowałem za kopertę z planami Ałbazina i
chciałem wyruszyć w powrotną drogę do domu.
Przyjrzałem się pobieżnie obydwu
planom. Na pierwszym z nich, wykonanym na bardzo
starym papierze, ktoś nakreślił atramentem
plany prostokątnej fortyfikacji z wieżą
strażniczą i sześcioma rowami okalającymi
obronne ściany. Obok warowni zaznaczono dwoma
kreskami chyba brzeg rzeki.
Na drugim planie - wykonanym na znacznie
młodszym kartonie - widziało się podobny do
tego, co na pierwszym duży kwadrat i w prawym
jego rogu coś na kształt cerkiewki czy
kapliczki zwieńczonej krzyżykiem. To do ściany
tego obiektu prowadziła strzałka z napisem:
ZŁOTO.
Na pierwszym planie zostało napisane
cyrylicą: PLAN AŁBAZINSKIEJ WAROWNI, zaś na
drugim - chyba robionym pośpiesznie - takiego
napisu nie było. Zapewne ci, którzy wykonali
ten plan, robili to w popłochu, a nazwa
miejscowości miała pozostać tajemnicą tych,
co złoto zakopali. Różniła te plany owa mała
cerkiewka z krzyżem, ale prawdopodobnie po
pewnym czasie ałbazińska warownia wzbogaciła
się o jakiś sakralny przybytek. Obok
prostokąta, stanowiącego chyba plan warowni,
również przebiegały dwie pionowe kreski,
prawdopodobnie wskazujące nurt rzeki.
- To plan warowni Ałbazin oraz miejsce
ukrycia złota - uroczyście oświadczył mi
Szulc.
|
str. 45-46
|
str. 30
|
str. 32-33 (zmieniono)
|
"Maniak.
Maniak" - ze złością myślałem o
leśniczym.
- Policja snuła następujące
przypuszczenia: zapewne Karol rzeczywiście nie
zamierzał zabić pana Bełzaka i prosto z
karczmy poszedł spać do stogu. Ale właśnie w
tej samej chwili ścieżką obok stogu
przechodził Bełzak, udając się na spotkanie w
leśniczówce. Karol zobaczył Bełzaka,
ogarnął go gniew, stanęło mu w oczach widmo
krzywdy. I poszedł śladem Bełzaka aż do
leśniczówki. Tam dokonał zabójstwa...
- Pan Bełzak był uzbrojony?
- No tak. Miał strzelbę przy sobie. I z
tej strzelby go zabito.
- Przecież opowiadał mi pan, że
Bełzak bał się Karola, w obawie przed Karolem
uzbroił siebie i Dudę. Czy możliwe, żeby
zobaczywszy Karola pozwolił mu podejść do
siebie i wyrwać strzelbę? Czy odkryto ślady
walki?
- Nie. Zdaje się, że nie. Ale zapomina
pan, że Karol mógł się uciec do podstępu.
Może powiedział do Bełzaka: "Słuchaj,
zgadzam się na twoją propozycję. Daj mi plan,
a zostawię cię w spokoju". Pan Bełzak
wyciągnął z kieszeni plan, a w tym momencie
Karol rzucił się na niego...
Wzruszyłem ramionami.
- Niech pan sobie wyobrazi, że jest pan
Bełzakiem. Czy postąpiłby pan podobnie?
Zastanowił się.
- O, nie. Ja skierowałbym na Karola
lufę strzelby, kazałbym mu odejść na
bezpieczną odległość i rzuciłbym mu pod nogi
plan skarbu.
- No, widzi pan. Pewnie i Bełzak
zrobiłby tak samo.
- Więc pan sądzi... - zająknął się.
- Nic nie sądzę. Nic nie powiedziałem
- uciąłem.
|
Po chwili dodał:
- Nie wiem, czy wspomniałem panu, że po
śmierci Bełzaka, jako że nie miał żadnych
krewnych, jego majątek przejęło państwo.
Lecz, tak jak to zwykle bywa, gdy brakuje
gospodarza, chłopi dwór rozgrabili i nic po nim
nie pozostało. Lasy zaś stały się
własnością skarbu państwa. Co do Dudy zaś,
to jak chyba nadmieniłem panu, on po śmierci
Bełzaka powrócił do jego dworu i zabrał z
biurka trochę papierów, a wśród nich plan
Ałbazina ze wskazówką, gdzie zostało ukryte
złoto. Jak mi mówił, zamierzał ten plan
wręczyć Karolowi, którego uważał za
niewinnego śmierci Bełzaka. Dopomógł mu w
ucieczce, ale planu już nie zdążył
doręczyć, ponieważ Karol, po swej ucieczce z
aresztu, przepadł gdzieś bez śladu.
- I Duda nigdy nie próbował wyruszyć
do Ałbazina, aby odnaleźć złoty skarb?
- Mówiłem panu, że założył
rodzinę. Urodził mu się syn, wkrótce jednak
dziecko zmarło. Potem zaś wzięto Dudę do
wojska i powrócił do Kamionek dopiero po
rewolucji w Rosji, w 1919 roku. Dwór Bełzaka
był już wtedy rozgrabiony, ale pozostała stara
leśniczówka, gdzie Bełzak zginął. Duda
kupił od państwa tę leśniczówkę oraz kawał
lasu. Część drzew wyciął i zaczął na tej
ziemi gospodarować jako rolnik.
- Czy nie zastanowiło pana, że
powracający z wojny człowiek ma dość
pieniędzy, aby odkupić starą leśniczówkę i
kawał lasu?
- Pytałem o to Dudę. Wyjaśnił mi, że
przez krótki czas był nawet w Armii Czerwonej,
a ona grabiła kościoły i dwory. On też to i
owo sobie przywłaszczył i za uzyskane z
grabieży pieniądze kupił właśnie
leśniczówkę i las.
|
str. 46
|
str. 31
|
str. 33 (zmieniono)
|
Leśniczy chwycił mnie
za ramię.
|
Szulc chwycił mnie za ramię.
|
str. 46-48
|
str. 31
|
str. 33 (usunięto)
|
Tuż obok pochowaliśmy
Dudę.
Było mi już wszystko jedno. Dałem się
poprowadzić na cmentarz.
- Co pana łączyło z Dudą? -
zapytałem, bo ciągle wydawało mi się, że
zbyt przejmuje się tą całą historią.
- W 1945 roku, zaraz po wojnie, trafiłem
przypadkiem do Kamionek. Miałem dwadzieścia
pięć lat i zdrowie sterane w niemieckich
zakładach chemicznych. Szukałem pracy na
świeżym powietrzu. Okazało się, że w
Kamionkach potrzeba jeszcze jednego leśnika, bo
jeden już był, właśnie Duda. Zacząłem
pracować jako leśnik, Duda polubił mnie,
opiekował się mną jak synem. Mieszkał
samotnie w leśniczówce, znalazłem u niego
przyjazny kąt. Potem ożeniłem się, stary
wyciągnął trochę swoich oszczędności,
wyposażył mnie i żonę. Mieszkaliśmy razem.
Tylko że potem to my opiekowaliśmy się starym,
bo Duda zdziwaczał, zniedołężniał. Chyba na
dwa miesiące przed śmiercią dał mi plan i
powiedział: "Strzeż tego,jak oka w
głowie. Jeśli znajdziesz się w nędzy,
przypatrz się mu dobrze, a zostaniesz
bogaty". Ach, nieraz już przyglądałem
się planowi. Ale co to pomoże? Trzeba by
pojechać do Ałbazina. A to przecież strasznie
daleko...
- A Duda? Duda nigdy nie próbował
wybrać się po złoto do Ałbazina?
- Nie wiem, myślę, że nie próbował.
Co pewien czas dokładnie, z nowymi szczegółami
opowiadał mi historię zabójstwa pana Bełzaka
i za każdym razem mówił na zakończenie:
"Złoto przynosi nieszczęście, złoto
żywi się krwią ludzką". Wspominał
także często, że choć od tamtych chwil
minęło wiele lat, to jednak nie potrafi
zapomnieć twarzy nieszczęsnego Karola, gdy go
uderzył kolbą dubeltówki i wywlókł z
gabinetu Bełzaka. Duda był również przy
aresztowaniu Karola. Opowiadał, że Karol
zupełnie nie wiedział, jak się bronić, słowa
z siebie nie mógł wykrztusić. Duda wierzył w
niewinność Karola.
- A co się stało z Karolem?
- Nie wiem. I chyba nikt tego nie wie.
|
Zobaczy pan grobowiec Bełzaka.
Między zdaniami.
Weszliśmy w bramę cmentarną.
|
str. 48
|
str. 32
|
str. 33 (zmieniono)
|
W najstarszej części
cmentarza stał nieduży murowany grobowiec.
|
W najstarszej części cmentarza, w
prawym rogu, stał nieduży murowany grobowiec.
|
str. 48-49
|
str. 32
|
str. 33-35 (zmieniono)
|
- W grobowcu leży pan
Bełzak. A tu obok... O, widzi pan tę małą
mogiłę? Tu pochowaliśmy starego Dudę. Tak
sobie życzył. Przed śmiercią ludzie mają
dziwne pomysły.
Ciągle padał deszcz. Kamila siedziała
na skuterze jak zmokła kura na grzędzie.
Leśnik jeszcze raz uścisnął mi
rękę. Rzekł cicho:
- Pana bardzo gniewało, że tak go
zanudzałem historią zabójstwa Bełzaka. Ale...
proszę pana... ten Karol... Ten Karol nazywał
się Szulc. To był mój ojciec.
|
- W tym grobowcu leży pan Bełzak, a
obok niego stary Duda - poinformował mnie Szulc.
- Co takiego? Obydwaj w jednym grobowcu?
- zdumiałem się.
- A tak. To przecież stary Duda, na
kilka lat przed swoją śmiercią, za własne
pieniądze, kazał wybudować ten grobowiec. Sam
czuwał nad pracą murarzy, a niekiedy nawet
osobiście murował go. Potem do grobowca
polecił wnieść trumnę Bełzaka, zakopaną na
cmentarzu i zalecił mi, aby po jego śmierci
obok Bełzaka położyć i jego trumnę.
- Dziwne - powiedziałem. - Aż tak
bardzo kochał swego dawnego pana? A czy
pozostawił panu jeszcze jakieś polecenia albo
rady?
- Owszem. Często powtarzał mi, że,
"złoto szczęścia nie daje i zawsze na nim
krew ludzka spoczywa". Radził mi też, abym
jeśli znajdę się kiedyś w biedzie,
skorzystał z planu ukrytego skarbu, który panu
wręczyłem. Ale ja przecież nigdy nie
zamierzałem się wybrać do Ałbazina, bo nawet
nie wiem, gdzie on leży. Zastanawiałem się
długą chwilę, a potem wprost zapytałem
Szulca:
- Jakie nazwisko nosił ów Karol. Bo
ciągle operujemy tylko jego imieniem.
- Nazywał się Szulc. I był moim ojcem.
- Tak się też i domyślałem -
kiwnąłem głową.
A Szulc zaczął się tłumaczyć:
- Nie powiedziałem panu całej prawdy.
Mój ojciec nie przepadł bez śladu. Po
ucieczce, w której dopomógł mu Duda, osiadł
na Śląsku, gdzie ożenił się z wdową po
górniku. Wdowa miała dziecko i Karol je
zaadoptował. To byłem ja - wyznał. - Szulc
pokochał mnie jak prawdziwego syna. I ja też go
pokochałem jak prawdziwego ojca. Potem w latach
dwudziestych, gdy o sprawie śmierci Bełzaka
już w Kamionkach zapomniano, mój ojciec, Karol
Szulc, napisał list do Dudy, a ten na niego
odpowiedział. I korespondowali ze sobą aż do
wybuchu drugiej wojny światowej. Duda zapraszał
ojca do Kamionek, ale ojciec bał się tu
przyjechać, gdyż ciągle jeszcze nie było
przedawnienia zbrodniczej sprawy. Inna rzecz, że
Duda niekiedy pomagał finansowo mojemu ojcu.
Podczas wojny ojciec mój umarł, a ja zostałem
przymusowo skierowany do pracy w zakładach
chemicznych w Oświęcimiu. Straciłem tam
zdrowie i byłem w kiepskim stanie, gdy odnalazł
mnie Duda i zabrał do Kamionek, abym mógł
tutaj w świeżym powietrzu powrócić do
zdrowia. Zostałem u niego, ożeniłem się, on
przepisał na mnie całe swoje gospodarstwo i
przekazał plan ukrytego skarbu. To wszystko,
proszę pana. Cała moja tajemnica.
Wracając z Kamilą do miasta, coraz
mniej myślałem o złotym skarbie ukrytym w
Ałbazinie. Nie interesował mnie złoty kruszec,
nie zamierzałem się bogacić odkrywając tego
rodzaju skarby. Interesowały mnie skarby naszej
kultury oraz rozwiązywanie zagadek
historycznych. A taką zagadkę stanowił dla
mnie Ałbazin i warownia zbudowana przez
Polaka-pułkownika przed prawie trzystu laty.
|
str. 50
|
str. 33
|
str. 36 (dodano)
|
Lecz byłem już w
posiadaniu dwóch planów Ałbazina.
Między zdaniami.
Jeden z nich przedstawiał szkic
umocnień warowni, na drugim zaś widniał obraz
miejsca, gdzie ukryto złoto.
|
Przyjrzałem się im ponownie.
|
str. 50
|
str. 33
|
str. 36 (zmieniono)
|
Pierwszy z nich był
wyrysowany na twardym kartonie wielkości dużej
zeszytowej kartki i u góry miał starannie
wykaligrafowany drukowanymi literami rosyjski
napis:
PLAN AŁBAZIŃSKIEGO UMOCNIENIA
I
CHIŃSKIEGO OBOZU
drugi zaś zawierał tylko jedno słowo -
ZŁOTO. Wyrysowano był atramentem na kawałku
czystego papieru, wyrwanego z zeszytu.
|
Pierwszy z nich był wyrysowany na
twardym kartonie wielkości dużej zeszytowej
kartki i u góry miał starannie wykaligrafowany
drukowanymi literami rosyjski napis:
PLAN AŁBAZIŃSKIEGO UMOCNIENIA
I CHIŃSKIEGO OBOZU
drugi zaś zawierał tylko jedno słowo:
ZŁOTO. Wyrysowano go atramentem na kawałku
czystego grubego papieru.
|
str. 50
|
str. 33
|
str. 36 (zmieniono)
|
Jeśli bowiem zawierzyć
opowiadaniu Duńczyka-Anonima, zbudował je Polak
i kryła się za nimi załoga, do której
Chińczycy pisali po polsku.
|
Jeśli bowiem zawierzyć opowiadaniu
Duńczyka Anonima, zbudował je Polak i kryła
się za nimi załoga, do której Chińczycy
pisali po polsku.
|
str. 51
|
str. 34
|
str. 37 (zmieniono)
|
Naprzeciw twierdzy, po
drugiej stronie rzeki, widniał podłużny,
miejscami nieregularny prostokąt i napis -
UMOCNIENIA CHIŃSKIEGO OBOZU.
|
Naprzeciw twierdzy, po drugiej
stronie rzeki, widniał podłużny, miejscami
nieregularny prostokąt i napis: UMOCNIENIA
CHIŃSKIEGO OBOZU.
|
str. 51
|
str. 34
|
str. 37 (zmieniono)
|
Miejsce ukrycia skarbu -
worka ze złotem - wskazano kółeczkiem i
strzałką z napisem ZŁOTO. Schowano skarb w
samym środku nadrzecznej ściany umocnienia.
|
Miejsce ukrycia skarbu - worka ze
złotem - wskazano kółeczkiem i strzałką z
napisem: ZŁOTO. Prowadziła ona do ściany
starej cerkiewki czy też kapliczki z krzyżem.
|
str. 52
|
str. 34
|
str. 37 (zmieniono)
|
Uśmiechnąwszy się z
politowaniem, wysunąłem szufladę biurka i
beztrosko rzuciłem w nią karteluszek, który
wskazywał drogę do skarbu.
|
Uśmiechnąwszy się z politowaniem,
bo nie interesował mnie żaden skarb,
wysunąłem szufladę biurka i beztrosko
rzuciłem w nią karteluszek, który wskazywał
drogę do skarbu.
|
str. 52
|
str. 35
|
str. 38 (zmieniono)
|
Obok mnie, na drugim
stołku, kucnął Robert, a tuż za nim recenzent
teatralny naszej gazety, Jerzy W.
|
Obok mnie, na drugim stołku,
kucnął Robert, a tuż za nim Jerzy W. -
recenzent teatralny naszej gazety.
|
str. 56
|
str. 37
|
str. 40 (zmieniono)
|
Mogłabym ukryć u siebie
plany skarbów.
|
Mogłabym ukryć u siebie plan
skarbów.
|
str. 60
|
str. 40
|
str. 43 (zmieniono)
|
Pod koniec maja 1958 roku
napisałem list do ministra kultury i sztuki z
prośbą o umożliwienie mi wyjazdu do ZSRR w
celu odnalezienia tropów pułkownika-Polaka,
który nad dalekim Amurem zbudował ałbazińską
warownię.
|
Pod koniec maja 1960 roku napisałem
list do ministra kultury i sztuki z prośbą o
umożliwienie mi wyjazdu do Rosji w celu
odnalezienia tropów pułkownika-Polaka, który
nad dalekim Amurem zbudował ałbazińską
warownię.
|
str. 62
|
str. 41
|
str. 45 (zmieniono)
|
- U nas, w Stanisławowie
- powiedział, gdy przedłożyłem mu swoją
sprawę - żył swego czasu niejaki Jojne
Kotylion, szewc, człowiek porządny, acz biedny
i obarczony liczną rodziną.
|
- U nas, w Stanisławowie -
powiedział, gdy przedłożyłem mu swoją
sprawę - żył swego czasu niejaki Jojne
Kotylin, szewc, człowiek porządny, acz biedny i
obarczony liczną rodziną.
|
str. 64
|
str. 42
|
str. 46 (zmieniono)
|
Słowo to ma to do
siebie, że jest bardzo źle, gdy go nie ma i
równie źle, kiedy się ono pojawi.
|
Owo słowo ma to do siebie, że jest
bardzo źle, gdy go nie ma i równie źle, kiedy
się ono pojawi.
|
str. 70
|
str. 45
|
str. 49 (zmieniono)
|
I tym razem nie
potrafiłem nie myśleć o panu Bełzaku i o jego
dziwnej historii.
|
A jednak nie potrafiłem nie myśleć
o panu Bełzaku i o jego dziwnej historii.
|
str. 70
|
str. 45
|
str. 49 (usunięto)
|
Morderca Bełzaka
umknął sprawiedliwości, zaszył się w
bezpieczne miejsce, założył rodzinę. Po wielu
latach syn mordercy mieszkał jako leśnik w
domu, gdzie ojciec jego dokonał zabójstwa.
Antoni Szulc twierdził, że tylko
przypadek zetknął go z Dudą. Nie bardzo
wierzę w podobne przypadki. A jeśli między
Bełzakiem, Dudą i Karolem Szulcem istnieje
jeszcze inny związek, o którym młody Szulc nie
wspomniał?
Zapewne tych ludzi wiązała ze sobą
sprawa skarbu - worek złotego piasku. Plan
miejsca ukrycia skarbu mógł być celem, dla
którego młody Szulc przybył do leśniczówki w
Kamionkach. Dlaczego jednak,otrzymawszy plan od
Dudy, Antoni Szulc zamiast wyruszyć po złoto
pozostał w leśniczówce?...
|
A jednak nie potrafiłem nie myśleć
o panu Bełzaku i o jego dziwnej historii.
Między zdaniami.
Napisałem do Szulca list, zawierający
kilka pytań.
|
str. 70
|
str. 45
|
str. 49 (zmieniono)
|
I tym razem nie
potrafiłem nie myśleć o panu Bełzaku i o jego
dziwnej historii.
|
A jednak nie potrafiłem nie myśleć
o panu Bełzaku i o jego dziwnej historii.
|
str. 74
|
str. 48
|
str. 52 (zmieniono)
|
Począłem wypytywać
Szulca o jego dzieciństwo, potem rozmawialiśmy
o sprawach zupełnie obojętnych, aż wreszcie
zagadnąłem go o zetknięcie się z Dudą.
|
Począłem wypytywać Szulca o jego
dzieciństwo, potem rozmawialiśmy o sprawach
zupełnie obojętnych.
|
str. 74-76
|
str. 48-49
|
str. 52 (usunięto)
|
Mój ojciec, Karol Szulc
umarł, gdy miałem piętnaście lat -
odpowiedział. Mieszkaliśmy na Śląsku, ojciec
pracował w hucie żelaza. Nigdy nie wspominał
swej przeszłości, nawet nie przypuszczałem,
że miał tak bujne życie i że ciążyło na
nim posądzenie o zabójstwo człowieka. Tylko
matka wiedziała o wszystkim. Uratował ojca
wybuch I wojny światowej. Sprawa poszła w
niepamięć. Bełzak krewnych nie miał, nikomu
nie zależało na znalezieniu mordercy. Ojciec
zamieszkał na Śląsku, ożenił się, ja się
urodziłem. Szulc to bardzo popularne nazwisko,
szczególnie na Śląsku. Nikt nigdy ojca mego o
nic nie podejrzewał, w naszym miasteczku miał
opinię najuczciwszego z ludzi... W trzy lata po
śmierci ojca jakoś tak przypadkiem w szufladzie
starej komody odnalazłem wycinki z gazet
opisujące śmierć Bełzaka, natrafiłem na
nazwisko Szulc, Karol Szulc. Począłem się
domyślać, wypytywać matkę. Z płaczem
opowiedziała mi wszystko. Twierdziła, że
ojciec był niewinny. Od matki usłyszałem
także o tym, jak pan Bełzak pozostawił mojego
ojca rannego i uciekł z jego złotem, część
skarbu zakopawszy w Ałbazinie. Ale nigdy nawet
mi przez myśl nie przyszło, żeby szukać tego
złota. Pracowałem w hucie żelaza, tak jak mój
ojciec. Potem wybuchła wojna, aresztowano mnie,
byłem w obozie, a wreszcie musiałem pracować w
zakładach chemicznych. Chemikalia zniszczyły mi
zdrowie i po wojnie zacząłem się oglądać za
pracą na świeżym powietrzu. Pan chyba
pamięta, jak to było w pierwszym roku po
wyzwoleniu? Wiele ludzi rozjechało się po
kraju, szabrowało, handlowało, szukało dla
siebie miejsca na ziemi. Z takimi właśnie
szabrownikami jechałem samochodem, gdy nagle
spostrzegłem przy drodze tabliczkę - wieś
KAMIONKI. Jechaliśmy już cały dzień, więc
zachęciłem kompanów i szofera, żeby tutaj
przenocować. Towarzysze podróży wprosili się
na nocleg do jednej z chałup, a ja poszedłem
obejrzeć okolice, zajrzałem do leśniczówki. W
ten sposób poznałem Dudę. Dowiedziałem się,
że urodził się w Kamionkach, zacząłem go
wypytywać o pana Bełzaka, o historię jego
zabójstwa. Zdziwiła go moja znajomość
faktów, które zdarzyły się tak dawno. Ani
się spostrzegłem, jak Duda wyciągnął ze mnie
wszystko. Wyznał mi, że to on uwolnił mojego
ojca z aresztu, bo był przekonany o jego
niewinności. To się zresztą zgadzało z tym,
co mi mówiła matka. Ojciec nie znał nazwiska
człowieka, który mu umożliwił ucieczkę,
wiedział tylko, że to był lokaj pana Bełzaka.
A właśnie lokajem był Duda. Stary namówił
mnie, żebym pozostał w Kamionkach, żebym
postarał się o pracę leśniczego. Zgodziłem
się. I mieszkam w Kamionkach do dzisiaj...
Rozmawialiśmy dość długo i bardzo
szczerze. A jednak ciągle wydawało mi się, że
Szulc kryje coś w zanadrzu, że nie chce mi
powiedzieć wszystkiego.
|
Począłem wypytywać Szulca o jego
dzieciństwo, potem rozmawialiśmy o sprawach
zupełnie obojętnych.
Między zdaniami.
Wyszliśmy z redakcji i powędrowaliśmy
w stronę dworca autobusowego.
|
str. 76
|
str. 49
|
str. 52 (usunięto)
|
Dla mnie, dla mojego
chłopca.
|
Dla mnie to jest ważne.
Między zdaniami.
Gdybym nie mieszkał w Kamionkach, gdybym
chciał stamtąd wyjechać gdzie indziej, może
rzeczywiście nie warto byłoby ustalać, kto
zabił Bełzaka.
|
str. 77
|
str. 50
|
str. 53 (usunięto)
|
Kilki dni temu mój
chłopiec pobił się z innym chłopcem. Ojciec
tamtego wykrzykiwał na mojego dzieciaka:
"Ty zbóju. Będziesz zabijał, jak twój
dziadek?" Żona moja aż się rozpłakała.
Powiedziała mi: "Jedźmy stąd. Przecież
gdzie indziej też trzeba leśników". No
tak, ale mnie jest w Kamionkach bardzo dobrze.
|
Odtąd ludzie w Kamionkach
spoglądają na mnie z nieufnością.
Między zdaniami.
Po starym Dudzie mam kawał pola pod
lasem, zasadziłem drzewa owocowe, w tym roku
powinny po raz pierwszy owocować.
|
str. 79
|
str. 52
|
str. 54 (zmieniono)
|
Biuro Współpracy
Kulturalnej z Zagranicą zawiadomiło mnie w
początkach sierpnia, że podjęta została
decyzja w sprawie mego wyjazdu do ZSRR dla
zbadania zagadki Ałbazina. Powiadomiono mnie
przy tym, że mam złożyć odpowiednie dokumenty
do paszportu i że będę mógł zakupić około
czterech tysięcy pięciuset rubli potrzebnych na
zrealizowanie mych marzeń.
|
Biuro Współpracy Kulturalnej z
Zagranicą zawiadomiło mnie w początkach
sierpnia, że podjęta została decyzja w sprawie
mego wyjazdu dla zbadania zagadki Ałbazina.
Powiadomiono mnie przy tym, że mam złożyć
odpowiednie dokumenty do paszportu i że będę
mógł zakupić dużą sumę rubli lub dolarów.
Za takie pieniądze można było kupić motocykl
albo pół samochodu.
|
str. 79
|
str. 52
|
str. 54 (usunięto)
|
Cztery i pół tysiąca
rubli. Licząc po dwa złote za rubla - trzeba mi
było dziewięciu tysięcy złotych; pięćset
złotych miał kosztować paszport oraz około
pięciu tysięcy bilety na koleje i samoloty.
Należało więc wyasygnować na podróż ponad
piętnaście tysięcy. A właśnie stan mych
finansów przedstawiał się zupełnie źle.
Piętnaście tysięcy złotych. Taka
była cena za rozwiązanie zagadki Ałbazina.
Była to cena związana z ryzykiem - któż
bowiem mógł zaręczyć, że w ZSRR natrafię na
materiały, które wyjaśnią tajemnicę
Polaka-pułkownika?
|
Za takie pieniądze można było
kupić motocykl albo pół samochodu.
Między zdaniami.
Duszny, upalny sierpień.
|
str. 80
|
str. 53
|
str. 54 (zmieniono)
|
Chcesz wydać
piętnaście tysięcy tylko dlatego, żeby
wyjaśnić sprawę jakiegoś Ałbazina?
|
Chcesz wydać wiele pieniędzy, żeby
wyjaśnić sprawę jakiegoś Ałbazina?
|
str. 80
|
str. 53
|
str. 55 (usunięto)
|
Piętnaście tysięcy?
Fiuuu - gwizdnął. - Za taką sumę można
kupić dobry motocykl.
|
- Nie mnie nabierać na podobne
brednie.
Między zdaniami.
I uznano mnie za piekielnego spryciarza.
|
str. 81
|
str. 53
|
str. 55 (zmieniono)
|
Teraz - gdy list z
Ministerstwa Kultury i Sztuki odkrył przede mną
możliwości wyjazdu do bibliotek Moskwy, do
Ałbazina, na Daleki Wschód ZSRR - pragnienie
rozwikłania historycznej zagadki wzrosło we
mnie stokrotnie.
|
Teraz - gdy list z Ministerstwa
Kultury i Sztuki odkrył przede mną możliwości
wyjazdu do bibliotek Moskwy, do Ałbazina, na
Daleki Wschód - pragnienie rozwikłania
historycznej zagadki wzrosło we mnie stokrotnie.
|
str. 83
|
str. 54
|
str. 56 (zmieniono)
|
Gdy Ałbazin nagle stał
się osiągalny dzięki listowi Biura
Współpracy z Zagranicą, okazało się, że nie
mam odpowiednio piętnastu tysięcy.
- Jeśli chcesz, pożyczę ci półtora
tysiąca - rzekł Robert. - Akurat tyle mam na
książeczce oszczędnościowej.
|
Gdy Ałbazin nagle stał się
osiągalny dzięki listowi Biura Współpracy z
Zagranicą, okazało się, że nie mam
odpowiednio dużo pieniędzy.
- Jeśli chcesz, pożyczę ci trochę
dolarów - rzekł Robert. - Mam je w banku.
|
str. 83
|
str. 54
|
str. 56 (zmieniono)
|
Myślę, że te półtora
tysiąca będzie mi potrzebne.
|
Myślę, że będą mi potrzebne.
|
str. 83
|
str. 55
|
str. 57 (zmieniono)
|
Jedyną miłą nowiną,
jaką mogłem się z nim podzielić, była
opowieść o pięknym geście Roberta, o jego
półtora tysiącu złotych, które postanowił
mi pożyczyć.
|
Jedyną miłą nowiną, jaką mogłem
się z nim podzielić, była opowieść o
pięknym geście Roberta.
|
str. 84
|
str. 55
|
str. 57 (zmieniono)
|
- Mam pięć tysięcy
złotych oszczędności.
|
- Mam także kilkadziesiąt dolarów.
|
str. 84
|
str. 55
|
str. 57 (usunięto)
|
No, dwa tysiące z
pewnością panu pożyczę.
|
Lecz pan wie, muszę wyjechać do
sanatorium, kupić sobie nową pidżamę,
powinienem się lepiej odżywiać.
Między zdaniami.
Wytłumaczyłem panu Ludwikowi, że w
żadnym wypadku nie przyjmę od niego pożyczki.
|
str. 89
|
str. 55
|
str. 60 (usunięto)
|
Piętnastu tysięcy nie
wydaje się ot tak, dla zobaczenia ruin starej
twierdzy. A zresztą, któż to może wiedzieć,
może tam nie ma nawet śladu po ruinach?
|
- A po co chce pan jechać do
Ałbazina?
Między zdaniami.
Pokiwałem głową.
|
str. 90
|
str. 58
|
str. 61 (zmieniono)
|
Jakże was przekonać,
że pragnę zaryzykować piętnaście tysięcy
złotych, aby zobaczyć ruiny starej twierdzy lub
tylko miejsce, gdzie ongiś znajdował się
Ałbazin?
|
Jakże was przekonać, że pragnę
zaryzykować znaczną sumę pieniędzy, aby
zobaczyć ruiny starej twierdzy lub tylko
miejsce, gdzie ongiś znajdował się Ałbazin?
|
str. 92
|
str. 60
|
str. 63 (zmieniono)
|
Jakimiż romantykami są
obywatele, członkowie Prezydium Wojewódzkiej
Rady Narodowej, którzy na swym posiedzeniu
postanowili przyznać ci bezzwrotną pożyczkę,
w wysokości trzech tysięcy złotych, abyś
mógł odwiedzić swój szaleńczy Ałbazin.
|
Jakimiż romantykami są członkowie
Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, którzy
na swym posiedzeniu postanowili przyznać ci
bezzwrotnie trochę dolarów, abyś mógł
odwiedzić swój szaleńczy Ałbazin.
|
str. 92
|
str. 60
|
str. 63 (zmieniono)
|
"Wy zbyliście
niczym prośbę młodego dziennikarza, a my
przyznaliśmy mu trzy tysiące.
|
"Wy zbyliście niczym prośbę
młodego dziennikarza, a my przyznaliśmy mu sto
dolarów.
|
str. 93
|
str. 61
|
str. 64 (zmieniono)
|
Nareszcie zrozumiałem,
dlaczego szereg instytucji, a między innymi nasz
Odział Stowarzyszenia Dziennikarzy, odmówił mi
wszelkiej pomocy.
|
Nareszcie zrozumiałem, dlaczego
wiele instytucji odmówiło mi wszelkiej pomocy.
|
str. 95
|
str. 62
|
str. 65 (zmieniono)
|
Nasz kochany Kotylion
szuka finansów na spotkanie z Panem Bogiem.
|
Nasz kochany Jojne Kotylion szuka
finansów na spotkanie z Panem Bogiem.
|
str. 96
|
str. 62
|
str. 65 (zmieniono)
|
Wręczywszy mi dziesięć
tysięcy, kolega poklepał mnie po plecach:
|
Wręczywszy mi pieniądze, kolega
poklepał mnie po plecach:
|
str. 96
|
str. 62
|
str. 65 (zmieniono)
|
Byłem gotowy
partycypować w twojej imprezie kwotą
dziesięciu "patyków".
|
Byłem gotowy partycypować w twojej
imprezie.
|
str. 96
|
str. 62
|
str. 66 (zmieniono)
|
Otrzymane od Karola
dziesięć tysięcy i trzy tysiące uzyskane z
Prezydium WRN włożyłem do dużej koperty z
napisem: AŁBAZIN.
|
Otrzymane od Karola pieniądze, a
także te uzyskane z Prezydium WRN włożyłem do
dużej koperty z napisem: AŁBAZIN.
|
str. 96
|
str. 62-63
|
str. 66 (zmieniono)
|
Przewracając się z boku
na bok, dokonywałem w myślach szczegółowych
wyliczeń: posiadałem już trzynaście tysięcy
złotych, lecz sama podróż miała kosztować
piętnaście. Dwa brakujące tysiące mogłem
ewentualnie dołożyć z pensji.
|
Przewracając się z boku na bok,
dokonywałem w myślach szczegółowych
wyliczeń: posiadałem dość pieniędzy na
podróż.
|
str. 101
|
str. 65
|
str. 69 (zmieniono)
|
Opowiedziałem
dziewczynie o wizycie w warszawskich
wydawnictwach i o Jojnie Kotylionie.
|
Opowiedziałem dziewczynie o wizycie
w warszawskich wydawnictwach.
|
str. 102
|
str. 66 (zmieniono)
|
str. 70 (zmieniono)
|
W Ministerstwie leżał paszport i
zezwolenie na zakup dewiz, w ZSRR w Związku
Pisarzy czekano mego przybycia.
|
W Ministerstwie leżał paszport i
zezwolenie na zakup dewiz, w ZSRR, w Związku
Pisarzy, czekano mego przybycia.
|
W Ministerstwie leżał paszport i
zezwolenie na zakup dewiz, a w Moskwie, w
Związku Pisarzy, czekano mego przybycia.
|
str. 104
|
str. 68
|
str. 71 (zmieniono)
|
Tomaszu - dodał ciszej i
jakby z wahaniem - odjeżdżasz na długi okres
czasu.
|
- Tomaszu - dodał ciszej i jakby z
wahaniem - odjeżdżasz na długi okres czasu.
|
str. 106
|
str. 69
|
str. 72 (zmieniono)
|
Wielki radziecki IŁ
srebrzył się w słońcu.
|
Wielki IŁ srebrzył się w słońcu.
|
str. 109
|
str. 71
|
str. 75 (zmieniono)
|
Zapytałem, czy jedzie
tylko do Moskwy, czy gdzieś dalej i czy w
Moskwie zatrzyma się dłużej. Odpowiedziała,
że w Moskwie będzie tylko dwa dni, a potem leci
do Taszkientu.
|
Zapytałem, czy udają się tylko do
Moskwy, czy gdzieś dalej i czy w Moskwie
zatrzymają się dłużej. Odpowiedziała, że w
Moskwie będą tylko dwa dni, a potem lecą do
Taszkientu.
|
str. 110
|
str. 71-72
|
str. 76 (zmieniono)
|
Wiedziałem, że jechać
samemu taksówką znaczyło wydać ponad
sześćdziesiąt rubli, a to przecież kupa
pieniędzy.
|
Wiedziałem, że jechać samemu
taksówką znaczyło wydać dużo pieniędzy.
|
str. 110
|
str. 72
|
str. 76 (zmieniono)
|
Wkrótce jednak, gdy
wjechaliśmy w ogromną arterię Prospektu
Lenina, obudowaną nowymi blokami, gdy jezdnie
wypełniły charakterystyczne radzieckie
autobusy, wiedziałem już na pewno, że jestem w
Moskwie.
|
Wkrótce jednak, gdy wjechaliśmy w
ogromną arterię Prospektu Lenina, obudowaną
nowymi blokami, gdy jezdnie wypełniły
charakterystyczne rosyjskie autobusy, wiedziałem
już na pewno, że jestem w Moskwie.
|
str. 113
|
str. 73
|
str. 78 (zmieniono)
|
Z ramienia Związku
Pisarzy ZSRR rozmieszczał w hotelu zagranicznych
literatów, przybywających na konferencję w
Taszkiencie.
|
Z ramienia Związku Pisarzy
rozmieszczał w hotelu zagranicznych literatów,
przybywających na konferencję w Taszkiencie.
|
str. 124
|
str. 81
|
str. 85 (zmieniono)
|
Śniadanie zjadłem w
bufecie hotelowym i spacerkiem pomaszerowałem na
ulicę Worowskiego 52, gdzie w żółtym,
cofniętym w głąb pałacyku mieści się
Zagraniczna Komisja Związku Pisarzy ZSRR.
|
Śniadanie zjadłem w bufecie
hotelowym i spacerkiem pomaszerowałem na ulicę
Worowskiego 52, gdzie w żółtym, cofniętym w
głąb pałacyku mieści się Zagraniczna Komisja
Związku Pisarzy Rosji.
|
str. 125
|
str. 82
|
str. 86 (zmieniono)
|
Jeszcze tego samego dnia
pracownica Biblioteki tow. Pietrowa dopomogła
mi sporządzić spis interesujących mnie
książek.
|
Jeszcze tego samego dnia miła
pracownica biblioteki dopomogła mi sporządzić
spis interesujących mnie książek.
|
str. 129
|
str. 84
|
str. 89 (zmieniono)
|
Listy nosiły nagłówek
"Drogi Stanisławie Stanisławowiczu,
szanowny nasz wiceprezydencie Żełtugińskiej
Republiki".
|
Listy nosiły nagłówek "Drogi
Stanisławie Stanisławowiczu, szanowny nasz
prezydencie Żełtugińskiej Republiki".
|
str. 129
|
str. 84
|
str. 89 (zmieniono)
|
Do niego zwracał się
listownie Franciszek Baulain, zapewne zruszczony
Francuz.
|
Do niego zwracał się listownie
Franciszek Boulain, zapewne zruszczony Francuz.
|
str. 129
|
str. 84
|
str. 89 (zmieniono)
|
Drogi Stanisławie
Stanisławowiczu, szanowny nasz wiceprezydencie
Żełtugińskiej Republiki!
|
Drogi Stanisławie Stanisławowiczu,
szanowny nasz prezydencie Żełtugińskiej
Republiki!
|
str. 148
|
str. 96
|
str. 102 (zmieniono)
|
- Mój znajomy pisarz
wydał teraz książkę o pobycie Łże-Dimitra w
Krakowie - wyjaśniłem Siergiejowi.
|
- Mój znajomy pisarz wydał teraz
książkę o pobycie Łże-Dymitra w Krakowie -
wyjaśniłem Siergiejowi.
|
str. 162
|
str. 106 (zmieniono)
|
str. 112
|
Czernichowski nie dokonał zabójstwa
sam, dopomogło mu osiemdziesiąt czterech
Kozaków.
|
Czernichowski nie
dokonał zabójstwa sam, dopomogło mu
osiemdziesięciu czterech Kozaków.
|
str. 166
|
str. 109
|
str. 115 (zmieniono)
|
Kupiłem go za 18 rubli i
50 kopiejek.
|
Kupiłem go.
|
str. 171
|
str. 111
|
str. 118 (dodano)
|
Następcą jego został
Rosjanin, poszukiwacz złota, były adwokat z
Błagowieszczeńska - P.P. Prokunin.
Między zdaniami.
Według oświadczenia gazet irkuckich,
tomskich i władywostockich - Żełtugińska
Republika była organizmem państwowym zdolnym do
istnienia.
|
A gdy wkrótce okazało się, że
zarówno Fasse, jak i Prokunin czerpią
nielegalne zyski ze swych urzędów, na nowego
prezydenta wybrano Stanisława Bełzaka, młodego
syna inżyniera z Irkucka, a na jego zastępcę -
Karola Szulca, z pochodzenia Niemca. Dowódcą
miejscowej milicji został niejaki Franciszek
Boulain. Każdy z tych nowych zarządców
Żełtugińskiej Republiki nie miał więcej niż
dwadzieścia pięć lat, złotodajne miejsce
ściągało bowiem przede wszystkim ludzi
młodych, skłonnych do awanturniczego trybu
życia.
|
str. 172
|
str. 112
|
str. 119 (dodano)
|
Wedle ówczesnego
zwyczaju, głowy pomordowanych wbito na wysokie
tyki i ustawiono wzdłuż Amuru celem
odstraszenia poszukiwaczy złota od powrotu nad
Żełtugę.
Między zdaniami.
Ludzie ograbieni ze swego majątku
musieli zdobywać żywność żebrząc po
drogach, kradnąc i rabując.
|
Uciekinierzy z Żełtugińskiej
Republiki opowiadali potem, że gdy Chińczycy
napadli na miasteczko poszukiwaczy złota, trzej
zarządcy - prezydent Bełzak, wiceprezydent
Szulc i komendant milicji Boulain - zrabowali 25
pudów złota, przeznaczonych na utrzymanie
administracji i szpitala w republice, załadowali
wszystko na łódź i pod osłoną nocy
spłynęli Żełtugą do Amuru, a potem puścili
się w dół wielkiej rzeki. Co się stało z
nimi i ich bogactwem - tego, niestety, nikt nie
wiedział.
|
str. 172
|
str. 112
|
str. 119-120 (dodano)
|
Pola zamieniły się w
ugory...
Między zdaniami.
O pierwszej w nocy, leżąc w łóżku i
czytając książkę Szunkowa, natknąłem się
wreszcie na nazwisko Czernichowskiego.
|
Tak więc nareszcie dowiedziałem
się, dlaczego Bełzak kazał się niekiedy
nazywać prezydentem. Kiedy wraz z Szulcem i
Boulainem uciekał z biegiem Amuru, wtedy być
może znowu napadli na nich Chińczycy. W tej
sytuacji ukryli ciężkie wory ze złotem w
Ałbazinie i zabrawszy ze sobą prawdopodobnie
tyle złota, ile każdy mógł unieść, pieszo
ruszyli w głąb lądu. Tu musiało dojść do
jakiejś bójki z włóczęgami. Szulc został
ranny i nie mógł dalej uciekać. Zostawili go
więc umierającego na skałach i uciekli ze
swoim i jego złotem. Po jakimś czasie Bełzak
zdołał dotrzeć do Polski i stał się tutaj
zamożnym człowiekiem, Boulain zaś, jak można
sądzić z jego listów, przepił w Moskwie cały
swój majątek. Tymczasem Szulc, wylizawszy się
z ran, rozpoczął poszukiwania swoich dawnych
przyjaciół. Szukał nie tylko złota, ale
przede wszystkim zemsty. Prawdopodobnie nie
potrafił odnaleźć skarbu, który wspólnie
ukryli w Ałbazinie; może był już chory i
pamięć miał zaćmioną? Odnalazł jednak
Boulaina, a ten dał mu adres Bełzaka i tak
trafił do Kamionek...
|
str. 180
|
str. 117
|
str. 126 (zmieniono)
|
- OMSK - mówi
stewardessa.
|
- Omsk - mówi stewardessa.
|
str. 183
|
str. 119
|
str. 129 (zmieniono)
|
Dlaczego nie jednakowo
widzieć ich bohaterstwo?
|
Dlaczego niejednakowo widzieć ich
bohaterstwo.
|
str. 187
|
str. 122
|
str. 132 (zmieniono)
|
Irkuck
|
Irkuck
|
str. 197
|
str. 128
|
str. 139 (zmieniono)
|
Na krańcu Euroazji, jak
kwoka kurczęciem, opiekuje się każdym talentem
literackim, pozwala mu zabłysnąć tak, że
widać go w całej Związku Radzieckim. Jak mi
mówiono, dał możność zadebiutowania
czterdziestu znanym dziś pisarzom radzieckim.
Miesięcznik Daleki Wschód jest
odskocznią dla młodych talentów, jest
pierwszym szczeblem na radziecki parnas.
|
Na krańcu Euroazji, jak kwoka
kurczęciem, opiekuje się każdym talentem
literackim, pozwala mu zabłysnąć tak, że
widać go w całej Rosji. Jak mi mówiono, dał
możność zadebiutowania czterdziestu znanym
dziś pisarzom rosyjskim. Miesięcznik Daleki
Wschód jest odskocznią dla młodych
talentów, jest pierwszym szczeblem na rosyjski
parnas.
|
str. 209
|
str. 135
|
str. 147 (zmieniono)
|
- Tanio. Trzysta rubli -
powtórzył.
|
- Tanio... - powtórzył.
|
str. 210
|
str. 136
|
str. 147 (zmieniono)
|
- Tanio sprzedam. Trzysta
rubli... - zachęcał.
Za trzysta rubli można kupić ładny
zegarek. Ale przecież to był żeń-szeń,
przynoszący zdrowie!
|
- Tanio sprzedam... - zachęcał.
|
str. 218
|
str. 141
|
str. 153 (zmieniono)
|
No, lwy u nas nie
bywają.
|
No, lwów u nas nie ma.
|
str. 228
|
str. 147
|
str. 159 (usunięto)
|
Pięćdziesiąt rubli.
|
Mogę wam sprzedać.
Między zdaniami.
Przynosi szczęście przy grze w karty.
|
str. 228
|
str. 147
|
str. 159 (zmieniono)
|
Kupiłem za dwadzieścia
rubli.
|
Kupiłem.
|
str. 244-245
|
str. 158
|
str. 171 (zmieniono)
|
A więc dotarł do
Ałbazina?...
W 1914 roku wzięto go do carskiego
wojska. W zamęcie rewolucji zapewne przedarł
się nad Amur. Miał przy sobie plan
ałbazińskiego skarbu. Wpadł w ręce
formujących się oddziałów Białej Gwardii,
znowu wcielono go do wojska. Być może potrafił
namówić dwóch kompanów do odwiedzenie
Ałbazina? Wykopał złoto, załadował do
plecaka. Lecz, gdy wracali do swego oddziału,
stacjonującego w Dżalindzie, schwytali ich
ludzie Draganina.
Odebraliśmy złoto, a trzech jeńców
wśród których jeden był Polakiem zgłosiło
chęć przejścia na naszą stronę. Wstąpili do
naszego oddziału. Potem nawet dość dzielnie
walczyli i zginęli podczas jednej z licznych
potyczek - przeczytałem we wspomnieniach.
Duda nie zginął. Wrócił do Polski.
Tylko, ze bez złota. Skarb, który zakopał w
Ałbazinie pan Bełzak, zasilił kasę czerwonych
partyzantów
|
Tak więc Duda dotarł jednak do
Ałbazina, choć nie wspomniał o tym Szulcowi.
Zapewne wzięto go do rosyjskiego wojska
w 1914 roku; gdzie walczył, na jakich frontach -
nie wiadomo. Być może podczas rewolucji i
ogólnego chaosu udało mu się dostać na Daleki
Wschód i tam, w Ałbazinie nad Amurem,
posługując się planem Bełzaka, odnalazł
ukryty złoty kruszec. Było tego jednak zbyt
wiele, aby mogła to wziąć jedna osoba. Dlatego
Duda zabrał do wojskowego plecaka tylko 12
kilogramów kruszcu i ruszył w powrotną drogę,
gdzie spotkał jeszcze jakichś dwóch
żołnierzy maruderów. Tych trzech ludzi
schwytał później oddział Draganina.
W artykule obok zdjęcia Dudy i jego
dwóch kompanów napisano:
"Schwytano trzech żołnierzy
maruderów, których posądzono o to, że chcieli
się dostać do Białej Gwardii. U jednego z
nich, Polaka, odnaleziono w plecaku aż 12
kilogramów złotego piasku. Za cenę uratowania
życia Polak ów wyznał, że wie o ukrytym
skarbie, złożonym z prawie 15 pudów czystego
złota. Żołnierze Draganina zabrali to złoto i
odesłali do Irkucka, a Polaka wcielili do swego
oddziału. Niestety, wkrótce zdołał on uciec.
Albo przyłączył się do białych, albo też
skierował się do swej ojczyzny, do
Polski".
Jak z tego wynikało ludzie Draganina,
idąc za wskazówkami Dudy, odnaleźli cały
skarb i odesłali go do Irkucka. Duda powrócił
do Polski, ale bez złota. Wiedział też, że w
Ałbazinie żadnego skarbu już nie ma.
Dlaczego jednak wciąż mówił Szulcowi
o skarbie i nawet wręczył mu plan, na którym
strzałka wskazywała miejsce ukrytego bogactwa?
Nie umiem sobie odpowiedzieć na to
pytanie. Jedno tylko było pewne: w Ałbazinie
nie było już żadnego skarbu w postaci złotego
piasku i kruszcu. I w gruncie rzeczy
odetchnąłem z ulgą. Nie przyjechałem bowiem
tutaj, aby odnaleźć skarb, ale rozwiązać
zagadkę historyczną i w ten sposób spełnić
swoje marzenia.
|
str. 247
|
str. 160
|
str. 173 (zmieniono)
|
Na rozkaz Lenina
ustępujące oddziały Czerwonej Armii dokonały,
jak ironicznie mówiono "kapitalnego
remontu" amurskiej linii kolejowej -
zerwały mosty, zniszczyły tory.
|
Na rozkaz Lenina ustępujące
oddziały Armii Czerwonej dokonały, jak
ironicznie mówiono "kapitalnego
remontu" amurskiej linii kolejowej -
zerwały mosty, zniszczyły tory.
|
str. 252
|
str. 163
|
str. 176 (zmieniono)
|
Oczekiwałem, że nagle
zdjęty zostanie ze mnie ów dziwaczny czar,
który ogarnął mnie na wiosnę, gdy malutką
karteczkę podniosłem z podłogi.
|
Oczekiwałem, że nagle zdjęty
zostanie ze mnie ów dziwaczny czar, który
ogarnął mnie wtedy, kiedy podniosłem z
podłogi malutką karteczkę.
|
str. 253
|
str. 163 (zmieniono)
|
str. 176
|
- To są ślady dawnych obwarowań -
objaśnia mnie przewodniczący ałbazińskiego
kołchozu "Czekista".
|
- To są ślady dawnych
obwarowań - objaśnia mnie przewodniczący
ałbazińskiego kołchozu.
|
str. 255
|
str. 164 (zmieniono)
|
str. 178
|
Po pierwszych kilku latach (...)
Jaksa panująca nad szeroko rozciągającym się
porzeczem posiadała wszelkie warunki znośnej i
bezpiecznej egzystencji - pisze Dubiecki. - (...)
Praca osadników rychło przedzierzgnęła ugorem
leżące ongi daurskie łany na pola, gdzie
falowały kłosy zboża na znacznych
przestrzeniach, ogrody zaś u sioła i na
futorach dawały warzywa różnorodne...
...Osadczy Jaksy, dziś wspomnianej pod
imieniem "Albazin", nieograniczoną
dzierżył władzę nad lewym porzeczem Amuru
(...)
|
Dubiecki pisze:
Po pierwszych kilku latach [...] Jaksa
panująca nad szeroko rozciągającym się
porzeczem posiadała wszelkie warunki znośnej i
bezpiecznej egzystencji. [...] Praca osadników
rychło przedzierzgnęła ugorem leżące ongi
daurskie łany na pola, gdzie falowały kłosy
zboża na znacznych przestrzeniach, ogrody zaś u
sioła i na futorach dawały warzywa
różnorodne...
...Osadczy Jaksy, dziś wspomnianej pod
imieniem "Ałbazin", nieograniczoną
dzierżył władzę nad lewym porzeczem Amuru
[...].
|
str. 256
|
str. 165
|
str. 179 (dodano)
|
Tego faktu nie ukrywają
zresztą rosyjscy badacze stosunków
syberyjskich.
Między zdaniami.
Maksimów pisze:
|
Ponownie zaglądam do noszonych w
kieszeni planów warowni ałbazińskiej i do
planu, jaki stary Duda pozostawił Szulcowi. Niby
wyglądają podobnie - na każdym widać
prostokąt przedstawiający ściany warowni, a
tuż obok dwie poprzeczne kreski, mające
oznaczać rzekę Amur. Ale na planie Dudy
zaznaczono malutki prostokącik w rzucie
pionowym, coś na kształt małej cerkiewki lub
kapliczki zwieńczonej krzyżem. A przecież, jak
to wynika ze starych dokumentów, w Ałbazinie
nie było cerkwi ani kaplicy. Mnich Hermogenes,
który uciekł tutaj wraz z Czernikowskim,
zbudował z jego pomocą wieś Słobodę
Pokrowską, a tuż obok niej, na Brusianym
Kamieniu, klasztor pod wezwaniem Zbawiciela.
|
str. 260
|
str. 167
|
str. 181 (zmieniono)
|
Było ich trzech:
Bełzak, który w Żełtugińskiej Republice
miał stanowisko wiceprezydenta, Szulc i Boulain
- dobrana trójka awanturników.
|
Było ich trzech: Bełzak, który w
Żełtugińskiej Republice miał stanowisko
prezydenta, Szulc i Boulain - dobrana trójka
awanturników.
|
str. 261
|
str. 168 (zmieniono)
|
str. 182
|
W drodze do Dżalindy, może
właśnie nad rzeczką, gdzie skąpałem się w
wodzie - odebrali mu bogactwo inni uzbrojeni
ludzie?
|
W drodze do Dżalindy,
może właśnie nad rzeczką, gdzie skąpałem
się w wodzie - odebrali mu bogactwo inni
uzbrojeni ludzie.
|
str. 262
|
str. 168
|
str. 183 (zmieniono)
|
Aż do zmroku
staruszkowie sprzeczają się ze sobą, gdzie w
Ałbazinie stała cerkiew, która jeszcze przed
rewolucją uległa pożarowi.
|
Aż do zmroku staruszkowie sprzeczali
się, czy w Ałbazinie stała kiedykolwiek
cerkiew.
|
str. 262
|
str. 169
|
str. 183 (zmieniono)
|
Kolację jemy u
przewodniczącej Sielsowietu, towarzyszki
Małachowej.
|
Kolację jemy u przewodniczącej
Sielsowietu, Aleksandry Małachowej.
|
str. 265
|
str. 170
|
str. 185 (zmieniono)
|
Na mocy tak zwanego
traktatu nerczyńskiego, zawartego dopiero w 1689
roku, Ałbazin został spalony, a teren, na
którym się znajdował, wraz z całym lewym
brzegiem Amuru, oddano władzy Chin. Chińczycy
jednak niewiele troszczyli się o ten kraj, nawet
nie ustanowili tutaj stałej administracji.
|
Na mocy tak zwanego traktatu
nerczyńskiego, zawartego dopiero w 1689 roku,
Chińczycy zajęli Ałbazin. Jednak niewiele
troszczyli się o ten kraj, nawet nie ustanowili
tutaj stałej administracji.
|
str. 265
|
str. 171
|
str. 185 (zmieniono)
|
Pod pretekstem opieki nad
nimi rząd rosyjski wysłał do Pekinu misję
prawosławną, która przez dłuższy czas była
doskonałym informatorem o wewnętrznej sytuacji
w Państwie Niebieskim.
|
Pod pretekstem opieki nad nimi rząd
rysyjski wysłał do Pekinu misję prawosławną,
która przez dłuższy czas była doskonałym
informatorem o wewnętrznej sytuacji w Państwie
Niebieskim.
|
str. 266
|
str. 171
|
str. 185 (zmieniono)
|
- Towarzysze,
zaopiekujcie się w drodze naszym młodym
przyjacielem z Polski.
|
- Zaopiekujcie się w drodze naszym
młodym przyjacielem z Polski.
|
str. 268
|
str. 173
|
str. 187 (zmieniono)
|
To przecież hazard,
towarzysze!
|
To przecież hazard!
|
str. 268
|
str. 173
|
str. 187 (zmieniono)
|
W stanie surowym.
|
Na surowo.
|
str. 269
|
str. 173
|
str. 187 (zmieniono)
|
Sprowadzamy sobie do
przedziału kilka butelek piwa.
|
Zamawiamy do przedziału kilka
butelek piwa.
|
str. 271
|
str. 175
|
str. 189 (zmieniono)
|
Do przedziału
wparadowuje się dwóch grubych pasażerów.
|
Do przedziału wpycha się dwóch
grubych pasażerów.
|
str. 277
|
str. 178-179
|
str. 193 (zmieniono)
|
Gdyby Francuz Denon
urodził się Polakiem, zapewne istniałaby w
Polsce ogromna literatura dotycząca jego
udziału w kampanii napoleońskiej w Egipcie - i
tylko gdzieś na szarym końcu historyk
wspomniałby półgębkiem, że ów Denon,
będąc w Egipcie, rysunkami swymi stworzył
podstawę dla egiptologii.
|
Gdyby Francuz Denon urodził się
Polakiem, zapewne istniałaby w Polsce ogromna
literatura dotycząca jego udziału w kampanii
napoleońskiej w Egipcie - i tylko gdzieś na
szarym końcu historyk wspomniałby
półgębkiem, że ów Denon, będąc w Egipcie,
rysunkami swymi stworzył podstawę egiptologii.
|
str. 278
|
str. 179
|
str. 193-194 (zmieniono)
|
Beniowski jest w Polsce
sławny, bo sławny był we Francji, gdy ukazały
się drukiem jego pamiętniki.
|
Beniowski jest w Polsce sławny, a
sławny był też we Francji, gdy ukazały się
drukiem jego pamiętniki.
|
str. 279
|
str. 180
|
str. 194 (zmieniono)
|
Wysocki został ranny i
schwytany, w Irkucku przykuto go do taczek.
|
Ranny Wysocki został schwytany, a w
Irkucku przykuto go do taczek.
|
str. 283
|
str. 182
|
str. 197 (zmieniono)
|
A ja studiuję
szczegółowy atlas Związku Radzieckiego.
|
A ja studiuję atlas geograficzny.
|
str. 285
|
str. 184
|
str. 199 (zmieniono)
|
Gdyby pan był Dudą, co
zrobiłby pan z planem w chwili, gdy odnalazłby
pan skarb?
|
Gdybyście byli Dudą, co
zrobilibyście z planem w chwili, gdy
odnaleźlibyście skarb?
|
str. 285
|
str. 184
|
str. 199 (zmieniono)
|
- Ale Duda nie był panem
redaktorem uwielbiającym pamiątki historyczne.
Duda był prawdopodobnie człowiekiem rzeczowym i
logicznym.
|
- Ale Duda nie był redaktorem
uwielbiającym pamiątki historyczne. Duda był
człowiekiem rzeczowym i logicznym.
|
str. 285
|
str. 184 (zmieniono)
|
str. 199
|
Czy tak bowiem wyglądać może
kartka z planem zrobionym przed pięćdziesięciu
laty?
|
Czy tak wyglądać może
kartka z planem zrobionym przed pięćdziesięciu
laty?
|
str. 286
|
str. 185
|
str. 199 (zmieniono)
|
Wszak z opowiadań Dudy
wynika, że Szulc umiał po polsku zaledwie kilka
słów, zresztą Bełzak i Szulc podczas swego
spotkania w pałacu rozmawiali po rosyjsku, w
rosyjskim języku porozumiewali się chyba w
Żełtugińskiej Republice, po rosyjsku pisał
Boulain do Bełzaka. Nie, mój młody człowieku.
|
Wszak po rosyjsku porozumiewali się
chyba w Żełtugińskiej Republice, po rosyjsku
pisał Boulain do Bełzaka. Nie, młody
człowieku.
|
str. 288
|
str. 186
|
str. 199 (zmieniono)
|
"...z wieczkiem i
mydłem toaletowym. Dwa krawaty, pięć koszul
męskich..." i tak dalej, i tak dalej aż do
rana, do stacji:
|
"...z wieczkiem i mydłem
toaletowym. Dwa krawaty, pięć koszul
męskich..."
|
str. 290-291
|
str. 188
|
str. 203 (zmieniono)
|
Ale Duda całym sercem
jest po stronie skrzywdzonego człowieka,
solidaryzuje się z nim, sam bowiem również
doznał od Bełzaka wielu krzywd. Bełzak każe
Dudzie zabić Szulca i postanawia czekać na
zabójcę w leśniczówce, w nagrodę za
morderstwo ofiarowując pieniądze i plan
ałbazińskiego skarbu. Duda poszedł pod
karczmę z zamiarem zastrzelenia Szulca,
usłyszał jednak jego tragiczną historię i
żal mu się zrobiło nieszczęśliwego
człowieka. Jeśli jednak nie zabije go, Bełzak
nie da mu ani pieniędzy, ani planu
ałbazińskiego skarbu!
|
Ale Duda całym sercem jest po
stronie skrzywdzonego człowieka, solidaryzuje
się z nim, sam doznał bowiem również wielu
krzywd od Bełzaka. Bełzak każe Dudzie zabić
Szulca, a potem postanawia czekać na Szulca w
leśniczówce.
|
str. 291
|
str. 188
|
str. 203 (zmieniono)
|
Ale Bełzak usłyszawszy
od Dudy, że ten nie chciał zabić Szulca,
rozgniewał się, może znów uderzył lokajczyka
za to, że nie sprowadził Szulca, i wówczas...
|
Ale Bełzak usłyszawszy od Dudy, że
ten nie zabił Szulca, rozgniewał się, może
znów uderzył lokajczyka i wówczas...
|
str. 291
|
str. 188
|
str. 203 (zmieniono)
|
Duda zabił Bełzaka,
zabrał pieniądze i plan - ciągnie dalej Anton
Antonowicz - i wrócił do pałacu.
|
- Duda zabił Bełzaka, zabrał
pieniądze i plan - ciągnie dalej Anton
Antonowicz - i wrócił do pałacu.
|
str. 292
|
str. 189 (zmieniono)
|
str. 204
|
Duda dopiero później zdał sobie
sprawę, że uchyliwszy się od zamordowania
Szulca, a zabiwszy Bełzaka, nie tylko nie
uchronił nieszczęsnego Szulca od śmierci, ale
przeciwnie, nie zabijając go - skazał go na
śmierć.
|
Duda dopiero później
zdał sobie sprawę, że uchyliwszy się od
zamordowania Szulca, a zabiwszy Bełzaka, nie
tylko nie uchronił nieszczęsnego Szulca od
śmierci, ale przeciwnie, nie zabijając go -
skazał go na śmierć.
|
str. 292
|
str. 189
|
str. 204 (zmieniono)
|
Dlatego Duda zapragnął,
aby Szulc żył.
|
- Dlatego Duda zapragnął, aby Szulc
żył.
|
str. 296
|
str. 191
|
str. 206 (usunięto)
|
Wypijam siedząc samotnie
w pustym korytarzu wagonu.
|
Przewodniczka uśmiecha się
wyrozumiale, dmucha w samowar i nalewa mi
herbaty.
Między zdaniami.
Swierdłowsk
|
str. 296
|
str. 192
|
str. 206 (zmieniono)
|
"Pokażę panu
grobowiec pana Bełzaka" - powiedział.
|
"Zobaczy pan grobowiec
Bełzaka" - powiedział.
|
str. 296-299
|
str. 192-193
|
str. 207-208 (zmieniono)
|
- Czyż możliwe, aby
stary Duda ukrył złoto w grobowcu Bełzaka? -
pytam głośno i z niedowierzaniem. - I skąd on
miał złoto? Przecież worek ze złotym piaskiem
odebrano mu w drodze z Ałbazina do Dżalindy?
Anton gładzi swoją łysinę.
- W grobowcu Bełzaka? Dlaczego w
grobowcu Bełzaka? - poczyna głośno
rozmyślać. - Czyżby to złoto było
własnością Bełzaka i Duda jakby w ten
symboliczny sposób zwrócił Bełzakowi jego
własność?
- Złoto Bełzaka odebrali Dudzie
partyzanci. Może nie wszystko?
Anton wzrusza ramionami.
- Z pewnością dobrze go zrewidowali.
Nie, nie, to musi być coś innego. Lecz co?... W
naszych rozważaniach pominęliśmy fakt, który
tylekroć wchodził nam wprost przed oczy...
- Co takiego, Anton Antonowicz?
- Pieniądze. Pieniądze, które
przyniósł Bełzak do leśniczówki, żeby
wynagrodzić Dudzie zabójstwo Szulca. Pieniądze
te przepadły. Nie miał ich Szulc, posiadł je
Duda, zabiwszy Bełzaka. Duda miał za te
pieniądze pojechać do Ałbazina, wykopać
złoto, a potem jechać do Francji. Tak, to
musiała być duża suma.
Podpowiadam Antonowi:
- Dudę wzięto do wojska. Może obawiał
się trzymać przy sobie tak podejrzanie wielką
ilość pieniędzy. Postarał się więc o dobry
schowek...
- Tak. Zapewne Duda, zanim poszedł do
wojska, nadzorował budowę grobowca Bełzaka.
Postarał się, aby grobowiec (może jego
ściany) zawierały dogodny schowek. Rozumiał,
że tak od razu nie wolno mu ujawniać swego
bogactwa. Ukrył pieniądze, poszedł do wojska.
Dążąc do Ałbazina stokrotnie zaglądał
śmierci w oczy, a gdy osiągnął skarb
Bełzaka, odebrano mu go. I Duda doszedł do
wniosku, że nad złotem Bełzaka ciąży
przekleństwo...
- Niejednokrotnie powtarzał Szulcowi,
że złoto przynosi nieszczęście.
- A właśnie. I wrócił Duda do
Kamionek na miejsce zbrodni. Sięgnął do
skrytki w grobowcu Bełzaka i zakupił
leśniczówkę oraz kawałek pola. Potem jeszcze
raz zajrzał do schowka, gdy młody Szulc się
żenił. To były owe rzekome oszczędności
starego Dudy. Przeżycia wojenne i świadomość
popełnionej zbrodni prawdopodobnie uczyniły
Dudę dziwakiem. Sądził, że pieniędzy
ukrytych w grobowcu i splamionych krwią lepiej
nie ruszać. Sięgnąć po nie miał Szulc, ale
tylko w tym przypadku, gdyby znalazł się w
nędzy. Po powrocie do Polski jedzie do Kamionek
i spenetruje grobowiec. Jestem pewien, że
znajdziecie tam sporą ilość złotych rubli...
|
- Tak. Macie chyba rację - kiwa
głową Anton i dodaje: Po zabiciu Bełzaka, jak
wiadomo, Duda powrócił do pałacu. On, jako
lokaj Bełzaka, zapewne dobrze znał skrytkę lub
sejf, w którym Bełzak trzymał swoje
pieniądze, a może nawet resztki złotego
kruszcu zabranego z Żełtugińskiej Republiki.
Ten skarb zabrał Duda, aby w przyszłości mieć
na utrzymanie rodziny, a nawet kupić sobie
jakieś gospodarstwo. Tylko, że po śmierci
Bełzaka aresztowano Szulca. Duda wiedział, że
Szulc jest niewinny, dlatego dopomógł mu w
ucieczce z aresztu. Potem, jak wiemy, kupił
starą leśniczówkę i spory kawał lasu, który
wykarczował i zamienił w pole uprawne.
Wspomnieliście, że Duda postanowił zbudować
grobowiec Bełzakowi, a potem kazał w nim
położyć swoją trumnę obok trumny Bełzaka.
Wspomnieliście też, że Duda osobiście
nadzorował budowę grobowca. Już to wydaje się
ciekawe. Lokajczyk, nienawidzący swego pana,
buduje mu grobowiec i każe się w nim także
pochować. Skąd Duda miał pieniądze na budowę
grobowca? Dlaczego kazał się pochować obok
Bełzaka? Bo morderca chciał leżeć obok
zamordowanego. Tak czasem bywa, ludzka psychika
to sprawa zawiła. Nie wiemy, ile pieniędzy
zabrał Duda z pałacu Bełzaka. Prawdopodobnie
było tego dużo, ale Duda bał się, że ludzie
mogą zwrócić uwagę na jego nagłe wzbogacenie
się. Dlatego wydał tylko część pieniędzy
Bełzaka na zakup leśniczówki i kawałka lasu,
a potem na budowę grobowca. Resztę gdzieś
ukrył. A gdzie? Najpewniej w grobowcu, który
sam murował. Przed śmiercią powierzył
młodemu Szulcowi plan z miejscem, gdzie ukrył
resztę zrabowanych pieniędzy i zapowiedział,
że jeśli młody człowiek znajdzie się w
kłopotach, niech kieruje się planem, który mu
pozostawia. Ale to nie był plan Ałbazina, tylko
cmentarza z grobowcem Bełzaka i Dudy. Po
powrocie do Polski, do owych Kamionek,
zainteresujcie się tym grobowcem i być może
wtedy odnajdziecie złoto. Myślę, że to będą
złote ruble, bo wtedy niektórzy umieszczali w
nich swój kapitał.
|
str. 299
|
str. 193
|
str. 208 (zmieniono)
|
- No, bo napisano na
planie: "złoto". A poza tym wiemy, że
już po rewolucji Duda zakupił leśniczówkę i
las.
|
- No, bo napisano w planie:
"złoto". Poza tym wiemy, że już po
rewolucji Duda zakupił leśniczówkę i las.
|
str. 301
|
str. 195
|
str. 210 (zmieniono)
|
Nie śpieszyłem się z
powrotem do kraju, miałem jeszcze trochę
pieniędzy, a władze radzieckie zezwoliły mi na
pobyt w ZSRR do końca listopada.
|
Nie śpieszyłem się z powrotem do
kraju, miałem jeszcze trochę pieniędzy, a
władze zezwoliły mi na pobyt w Moskwie do
końca listopada.
|
str. 301
|
str. 195 (zmieniono)
|
str. 210 (zmieniono)
|
Pewnego dnia Sergiej przyprowadził
do mnie swego przyjaciela, dziennikarza Prawdy.
|
Pewnego dnia Sergiej przyprowadził
do mnie swego przyjaciela, dziennikarza
"Prawdy".
|
Pewnego dnia Sergiej przyprowadził
do mnie swego przyjaciela, dziennikarza.
|
str. 304
|
str. 197
|
str. 212 (zmieniono)
|
Przez dwa miesiące nie
sprzątany pokój powitał mnie zapachem kurzu i
ową nienazwaną wonią poczekalni kolejowych.
|
Przez dwa miesiące nie sprzątany
pokój powitał mnie zapachem kurzu i ową
charakterystyczną wonią poczekalni kolejowych.
|
str. 305-306
|
str. 198
|
str. 213-215 (zmieniono)
|
Leśnik otworzył drzwi
grobowca pana Bełzaka i wewnątrz, w lewej
ściance, natrafił na ruchomą cegłę. Za
cegłą leżał owinięty w szmatkę rulonik
złotych pięciorublówek. Szulc chciał się ze
mną podzielić uzyskanym skarbem, ale
odmówiłem. Uważałem, że jest jego
wyłączną własnością. Ograniczyłem się
tylko do opublikowania artykułu,
wyjaśniającego zagadkę mordu dokonanego w
Kamionkach przed pięćdziesięciu laty. Sądzę,
że artykuł był interesujący i zręcznie
napisany, ale przeszedł bez większego
wrażenia. Kogo obchodzą morderstwa sprzed
pięćdziesięciu lat? W Klubie Dziennikarza
chwalono mojego kolegę, który dopomógł w
wyjaśnieniu tajemniczego zabójstwa trzech
kobiet, dokonanego przed tygodniem.
|
Pan Antoni Szulc uważnie wysłuchał
mojej opowieści o podróży i przygodach, jakich
doznałem w drodze do Ałbazina. Pokazałem mu
również wycinek z gazety, w którym Duda
został sfotografowany z workiem złota w ręce.
- Nie ma już w Ałbazinie nawet
okruszyny złotego skarbu - stwierdziłem na
koniec. - Pan mi dał dwa plany: jeden, to zarys
starej ałbazińskiej warowni. A drugi, wykonany
prawdopodobnie ręką Dudy, dotyczy nie
Ałbazina, ale miejsca, które znajduje się
tutaj, w Kamionkach. To tutaj należy szukać
resztek skarbu, jaki Duda przekazał panu.
Szkoda, że zmarł, zanim wyjaśnił, gdzie
ukrył skarb, który przed wielu laty, zabiwszy
Bełzaka, odnalazł w jego dworze.
- Szkoda, że przed śmiercią nie
zdradził mi swej tajemnicy - zmartwił się
Szulc. - Żona mi choruje, dziecko chciałbym
wykształcić. Przydałaby się odrobina jego
skarbu.
Wzruszyłem ramionami.
- Domyślam się, gdzie Duda ukrył
złoto zabrane z dworu Bełzaka po dokonanym
zabójstwie.
- Gdzie?
- W grobowcu na cmentarzu. Przecież sam
murował ten grobowiec, a chyba nie pałał aż
taką miłością do Bełzaka, aby mu fundować
grobowiec.
Poszliśmy na stary cmentarz w
Kamionkach. Jego wygląd był niemal identyczny z
prymitywnym rysunkiem, jaki młodemu Szulcowi
pozostawił Duda.
- Niech pan zwróci uwagę -
powiedziałem do Szulca - że krzyż na planie i
na grobowcu jest katolicki, a nie prawosławny.
To jest najlepszy dowód, że nie chodzi o
Ałbazin, gdzie zresztą nie ma ani cerkwi, ani
kapliczki, ani też grobowca.
Drzwi do grobowca Bełzaka i Dudy były
zamknięte na tak przerdzewiałą kłódkę, że
otworzyliśmy ją jednym szarpnięciem.
W grobowcu na niewielkim podwyższeniu
stały dwie trumny. Jedna trumna była starsza, a
druga młodsza. Tak więc ta starsza należała
do Bełzaka, a ta druga kryła zwłoki Dudy.
- Jak pan myśli, czy w trumnie Bełzaka
kryje się skarb ukryty tu przez Dudę? -
zapytał mnie Szulc.
- Nie, tak nie sądzę. Wspomniał pan,
że Duda osobiście nadzorował budowę grobowca,
a niekiedy sam się tym zajmował. Dlaczego? Bo w
tym czasie, gdy nie było tu żadnych
robotników, zapewne murował coś w rodzaju
skrytki ze skarbem, który potem zamierzał panu
przekazać. Lecz niestety, nie zdążył tego
uczynić.
Rozejrzałem się uważnie po starym
grobowcu. Czas uczynił swoje, tu i ówdzie
odpadł tynk, ukazując cegły, z jakich był
zrobiony. Tylko w jednym miejscu cegłę
zastąpiono dość dużym kamieniem.
- Niech pan przyniesie jakiś twardy
przedmiot i spróbuje wyważyć ten kamień -
doradziłem Szulcowi.
Przyniósł z domu żelazny łom. Kamień
nie siedział mocno między cegłami, więc bez
trudu wyrwał go ze ściany. A wtedy w mdłym
świetle naszych latarek elektrycznych
zobaczyliśmy w głębi za wyrwanym kamieniem
przerdzewiałe pudełko blaszane, a w nim
kilkanaście złotych monet, przeważnie złotych
rubli.
- To jest skarb, który Duda zabrał
Bełzakowi w noc, gdy go zabił - oświadczyłem.
Szulc pomyślał chwilę i wreszcie
rzekł z ciężkim westchnieniem:
- Należy go chyba zwrócić państwu.
- To nie jest bezimienny skarb -
powiedziałem. - Należy pamiętać, że jest to
skarb, który Bełzak ukradł pańskiemu ojcu,
mało tego, umierającego pozostawił na skałach
nad Amurem. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że
te złote monety należą do pana. Bełzak
ukradł złoty piasek, należący do pańskiego
ojca, a potem zamienił go na złote ruble.
- Ma pan chyba rację - przytaknął po
chwili wahania. - Mój ojciec dużo przecierpiał
przez ten skarb. Moja żona jest teraz chora i
wymaga leczenia. Chciałbym też wykształcić
swego syna, a także poprawić swój los.
- Tak. To jest pańska własność -
oświadczyłem. - Myślę, że zrobi pan z niej
dobry użytek.
To powiedziawszy opuściłem Szulca i
wyszedłem z grobowca. Całą sprawę uznałem za
zakończoną. Ja odnalazłem swój wymarzony i
zagadkowy Ałbazin, a Szulc złoto, które
kiedyś należało do jego ojca.
|
|