"Pan Samochodzik i testament rycerza
Jędrzeja" - zmiany
Recenzja |
Wydania |
Zmiany
Pełne opracowanie ukaże się za
jakiś czas. Na razie cytaty fragmentu maila, który
dawno temu zamieszczony został przez pierwszego autora
przez jego kolegę Radagajsa:
O tym, jakie zmiany wprowadził
Szumski przerabiając "Pronobisa" na "Testament".
- Wyrzucił wszystkie sceny nie pasujące do
całości albo dotyczące realiów z polowy 1951
roku, kiedy to akcja "Zabójstwa Herakliusza
Pronobisa" sie toczy. Zniknęły m.in.
fragmenty dotyczące niemoralności Tomasza.
Przykład takiej sceny:
Tomasz
idzie do świętoszkowatej koleżanki z pracy,
nazywanej "Mniszką", która na
zebraniu stowarzyszenia dziennikarzy wygłasza
referaty o moralności i chlubi się posiadaniem
trzytomowej Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej.
"Powitała mnie w
szlafroczku koloru żółtego.
- Ach, Tomku! - zawołała, a
głos jej lekko drgał. - Czytałam o teorii
>szklanki wody<. To straszna, okropna teoria. Pomyśl: przespać się z mężczyzną, to tyle samo, co wypić szklankę wody. Jakież to niemoralne, ohydne, aż dreszcz mnie przenika na samo wyobrażenie o czymś takim. Co o tym sądzisz? Wzruszyłem
ramionami.
- Nie wiem nic w tej sprawie.
Mało pijam wody. Wolę herbatę. Mocną.
(...)
- Autor tej książki -
powiedziałem patrząc na udo "Mniszki"
- był już człowiekiem starszym , gdy zwalczał
teorię > wody<. Z trzaskiem
zamknęła książkę.
- Tak nie wolno mówić. On jest
zawsze młody. A ty jesteś zepsuty...
Zauważyła, gdzie biegnie mój
wzrok, i czym prędzej zasłoniła nogę
szlafrokiem.
Usiadła mi na kolanach. Objęła
mnie za szyję. Zanurzyłem twarz w jej obszernym
dekolcie. Przytuliła się do mnie, a wówczas
piersi wypłynęły jej na wierzch jak dwie
białe fasole.
- A ty... nie chciałbyś się
ożenić? - zapytała całując mnie w usta.
Mruknąłem coś niewyraźnie.
Odepchnęła mnie, zerwała się
i poczęła biegać dookoła stołu, a poły
szlafroka fruwały jak skrzydła. Miała wysoki i
bardzo wypukły kuperek, który czynił ją
podobną do osy.
- Podły! Podły! To skutki
przyjaźni z tym... Natanielem.
- Mistrz Nataniel nie należy do
przeciwników małżeństwa. Był już trzy razy
żonaty. Pierwsza żona, z domu hrabina Penbroke
zmarła na raka, z dwoma innymi żonami mistrz
rozwiódł się jeszcze przed wojną przechodząc
z wyznania katolickiego na kalwinizm, a potem na
prawosławie. W ten sposób mistrz poznał
różne religie.
- Więc ostatecznie jakiego
wyznania jest Nataniel?
- Był i jest wolnomyślicielem.
Wstałem z tapczanu i
spróbowałem ją objąć. Nie stawiała oporu.
- Ach - westchnęła, kiedy
całowałem ją w szyję.
Skóra "Mniszki"
pachniała jak macedoński tytoń fajkowy -
"Extra duvan za lulu". Nagle z
przestrachem spostrzegłem, że jej uda są
szorstkie jak tarka. Była w tym miejscu jak
kurczę oskubane z piór.
- No tak - powiedziałem ze
smutkiem."
Albo inna scena:
"Alkohol wpędził mnie w
stan milutkiego zamroczenia. Było mi nudno, ale
i błogo: jakby lękając się uronić cokolwiek
z tego radosnego nastroju, powłócząc nogami
wdrapywałem się po schodach zamierzając
podrzemać w swym pokoju.
U szczytu schodów minął mnie
Zann i Stokrotka. Dziewczyna przystanęła na
chwilę, aby obdarzyć mnie swą pogardą:
- Ach, jak pan nisko upadł.
Nawet wódkę pan pije. Widziałam. W szatni z
Grzegorczykiem.
Przenikało mnie rozkoszne
kołysanie się całego świata, świata omytego
z trosk i kurzu, jak ulica po wiosennym deszczu.
- Ti, ti, ti dzieweczko. Pokaż
jeszcze kolanka - mizdrzyłem się do
Stokrotki."
- Szumski wygładził styl, w oryginale bardzo
chropowaty i niektóre zdania pisał zupełnie na
nowo:
Opis Stokrotki:
"Pronobis":
"Stokrotka miała poczucie humoru. Poza tym
okrągłą buźkę z dwoma miłymi dołeczkami.
Nieduża o obłych kształtach, młodziutka z
bystrymi oczami, z głową w jasnych kędziorach
stanowiła typ kobiety-bułeczki.
Mężczyźni przepadają za
takimi, choć na codzień zazwyczaj jedzą
czerstwy i żytni nasz chleb powszedni".
"Testament": Miała
duże poczucie humoru. Poza tym okrągłą
buźkę z dwoma miłymi dołeczkami. Nieduża, o
obłych kształtach, młodziutka, z bystrymi
oczami, z głową w jasnych kędziorach , była
przykładem typu kobiety-bułeczki?.
- Zmiany wynikające z dostosowywania powieści do
serii PS.
Oczywiście wiadomo, że Szumski
wprowadził do powieści Urwisów, Marczaka,
Dańca i wehikuł. Okazuje się, że dodał też
wuja Konstantego. Nie pozbawił nas natomiast
żadnej z ważniejszych postaci oryginału, choć
kilka z nich przerobił, a parę okroił. W nowej
wersji nie widzimy tylko niejakiej Rity S.
(kochanki Nataniela) oraz redaktorów pisma
"Bibliofil Polski" w którym produkuje
się oryginalny Tomasz.
Wspomniane zmiany są różnego kalibru - np.
Krupa vel Antoni Drzyzga był w oryginale
redaktorem naczelnym "Horyzontów
Filatelistyki", a nie "Horyzontów
Filozofii" i posiadał nazwiska w ogóle, a
występował jedynie pod inicjałem K. Bardzo
okrojona została postać krytyka Grzegorczyka -
w "Herakliuszu" najlepszego Tomaszowego
kumpla od ochlajów (!). Wyleciała również
scena, w której Katarzyna Rokoko kocha się z Tomaszem
(w tym sensie słuszne więc były podejrzenia
Stokrotki).
Jedyna zdecydowanie niepotrzebna
zmiana polega na tym, że pozbawiono nas pewnej
części historycznej warstwy "Pronobisa",
a mianowicie historii o książce Bałdrzycha ,
którą "przeklęty rycerz" pisał, by
pokazać w niej matactwa opata Bernarda. Nawiasem
mówiąc, książkę tę Tomasz
i Nataniel odkrywają z Czarną Milady, która w
oryginale jest postacią dużo normalniejszą i
nie używa żadnej kuszy.
Szkoda mi też jeszcze jednej
sceny, bardzo ładnej i charakterystycznej.
Mianowicie: Tomasz
i Nataniel podejrzewają Grzegorczyka,
"Kostię" i Katarzynę Rokoko o
współpracę w sprawie kradzieży obrazów,
albowiem trójka ta spotyka się nocą po kryjomu
w ogrodzie. Postanowili więc ich wyśledzić...
"To była jednak coś
więcej niż zwykła pijatyka. "Kostek"
trzymał na kolanach paczkę książek, a
Grzegorczyk czytał głośno z małego notesu.
Słyszeliśmy go dokładnie, okno wozowni miało
bowiem wybite szyby.
- Bracie i Siostro Wspólnej
Niedoli - głosił Grzegorczyk.
- Naigrawaniu uległ już
nr 108, Jerzy Putrament.
- Ha, ha, ha - zaniosła się
śmiechem cała trójka, jakby przypomniawszy
sobie coś niezwykle zabawnego.
- Uległ nr 109, Pomianowski;
nr 93, Kruczkowski; nr 11, Simonow; nr 17,
Hamera; nr 93, Babajewski; nr 14, Mandalian;
nr 48, Wiszniewski...
- Ha, ha, ha - ryknęli
śmiechem.
- Nr 3, Kazimierz Brandys...
- Ha, ha, ha - znowu jakby
przypomnieli sobie jakiś żart.
- Nr 63, Lasota; nr 7,
Bratny...
- Ha , ha , ha...
- Nr 19, Nataniel; liryki...
- Ha , ha , ha...
Nataniel syknął mi w ucho:
- A łotry, bandyci...
- Uległ naigrawaniu nr 29,
Rudnicki, żywot własny. Kto da więcej? Kto
następny?
"Kostek" podał
Grzegorczykowi następną książkę z paczki, a
ten przekazał ją Katarzynie Rokoko. Zaśpiewali
chórem:
Jak każe stary obyczaj,
Gdzie chcesz otwieraj i czytaj!
Rokoko zamknęła oczy i na
ślepo otworzyła książkę.
- Czytaj! - huknęli Grzegorczyk
i "Kostek". Łyknęli wina ze szklanek.
Katarzyna Rokoko czytała wolno
swym aksamitnym głosem:
- ...Kazik rozsnuł przed nim
mgły zalegające nad wielką rzeką czasu...
- Co? Co? Co? Co rosnuł? Mgły?
O rany, ha, ha, ha.
- Hi, hi, hi...
- A niech go kule biją! Mgły
rozsnuł...
Pokładali się ze śmiechu,
kulili, skakali po wozowni podrygując od
chichotów. O mało nie wywrócili taczki z
kagankiem. Ocierali łzy z oczu i znowu się
śmieli.
Rokoko czytała dalej:
- ...Rosły coraz szerzej, niczym
kręgi na wodzie, skrzące się horyzonty.
- Nie! Ja dłużej nie mogę!
Ratunku!... "Skrzące się horyzonty",
"Rosły coraz szerzej... horyzonty",
ha, ha, ha...
- Hi, hi, hi!
- Jeszcze jeden horyzont dla
redaktora "Horyzontów Filatelistyki",
ha, ha.
Mistrz Nataniel, który miał
doskonały wzrok odczytał napis na książce i
szepnął:
- Na Boga, te łotry naigrawają
się z "Pokolenia" Czeszki.
A ci kwiczeli ze śmiechu,
turlali się po wozowni, boksowali od nadmiaru
wesołości.
- Ufff! Dosyć! Następny na
tapetę - ogłosił Grzegorczyk.
"Kostek" podał mu
nową książkę.
- "Dwa łyki krytyki"
Jan Grzegorczyk - odczytał autor.
- Ha, ha, ha - ryknęła cała
trójka.
Nataniel szarpnął mnie za
ramię i odciągnął od okna.
- Chodźmy stąd, Tomaszu. To
straszna scena. Okropna! Wstrząsająca!"
Chociaż z drugiej strony, w
sytuacji, gdy 90% wymienionych literatów jest
młodzieży zupełnie nieznanych, może i
słusznie pominiętą tą scenę.
- Sceny dodane przez Szumskiego.
Oprócz tych oczywistych - z
Marczakiem, Dańcem, wehikulem i Urwisami -
wychodzi na jaw, że spod reki J. Ignaciuka
wyszły też bardzo ładne fragmenty, które
dotychczas uważałem za integralna częśź
starej powieści, gdyż dopasywały się do niego
stylem. Na przykład wiersz czytany przez
Nataniela na pogrzebie Herakliusza albo Akt
Zdemaskowania Malarza Borówko w formie Sonaty
Majorowej B-Dur.
- Zakończenie.
Zupełnie inne niż u Szumskiego
- nawet jeśli odrzucić fragmenty
marczakowsko-dańcowsko-volkssyrenowskie.
W "Testamencie"
do Tomasza
przychodzi komisarz Kolec i opowiada o złapaniu
Borówki w Nieborowie. Natomiast w
"Zabójstwie Herakliusza Pronobisa" Tomasz
spotyka się z Borówką na komendzie milicji i
dochodzi do dramatycznej rozmowy. A potem
wzywają go na kolegium redakcyjne. Powieść
kończy się w momencie, gdy Tomasza
zaczepia jeden z kolegów i doradza mu
ostrożność w związku z podejrzeniami
redaktorów na temat jego książki i samego
Pronobisa.
|