samochodzik-i-templariusze-youtube Nowe Przygody 1970 - lewo
   


"Pan Samochodzik i Fantomas" - recenzja


Recenzja / Wydania / Ciekawostki / Zmiany


Pojezierze 1982         Tomasz, na zaproszenie znanej z "Templariuszy" Karen Petersen, wyjeżdża do Francji, aby zająć się sprawą seryjnych kradzieży popełnianych od jakiegoś czasu w pięknych zamkach w dolinie Loary.
        Tajemniczy osobnik, podający się za Fantomasa, potrafi w niewyjaśniony sposób przeniknąć do pilnie strzeżonych galerii, gdzie omijając strażników i elektroniczne zabezpieczenia, podmienia na kopie oryginalne obrazy najsłynniejszych mistrzów, przede wszystkim impresjonistów. Policja francuska zdaje się być wobec niego całkowicie bezradna, dlatego też w zagrożonym kolejną kradzieżą Zamku Sześciu Dam zjawia się Pan Samochodzik w towarzystwie Gasparda Pigeon, znanego prywatnego detektywa.
        Czy uda im się przeszkodzić Fantomasowi w dokonaniu następnej zuchwałej kradzieży? I czy potrafią odzyskać zaginione, warte setki tysięcy dolarów, dzieła sztuki? Złoczyńca zapowiedział kradzież już na najbliższą noc...

        W powieści tej po raz pierwszy Nienacki zdecydował się wysłać Tomasza poza granice Polski i to do razu na Zachód, do Francji. Teraz fakt ten nie stanowiłby pewnie jakiejś zbytniej atrakcji, granice są otwarte, wyjazd nie stanowi przeszkody ani pod względem formalnym, ani finansowym. Kiedyś jednak kupno bochenka chleba za "waluty wymienialne" był poważnym wyłomem w budżecie osoby żyjącej za złotówkową pensję. Dlatego też pobyt Tomasza w tak niedostępnym - z ówczesnej perspektywy - miejscu, miał dodatkowy posmak czegoś niezwykłego.
        Pamiętajmy, że terenem działania Samochodzika była głównie Polska, to piękno jej zabytków i przyrody opiewał Nienacki w swojej serii i nimi właśnie starał się zainteresować młodego czytelnika, wyjątki zdarzały się sporadycznie - i to znacznie później: krótki niemiecki epizod w "Niewidzialnych", potrzebny jedynie dla rozwoju głównego wątku, oraz wizyta w czeskiej Pradze w "Tajemnicy tajemnic", nie obejmująca jednak całości akcji. Zatem uznać można, że o poświęceniu w całości jednej części przygód na pobyt w dolinie Loary zdecydować musiały naprawdę ważne względy. Jakież to? Wydaje mi się, że właśnie niezwykle piękno tamtejszych zamków, urzekający widok zarówno posępnych warowni, jak i wspaniałych pałaców "w cienistych dolinach". To właśnie spowodowało, że Nienacki zechciał zwrócić uwagę swoich czytelników na fragment francuskiej historii, mimo, że przede wszystkim liczyła się dla Niego znajomość dziejów ojczystych. Łatwo to zauważyć na przykład ze słów Tomasza do Kiki w "Złotej rękawicy".
        Pięknie więc opowiada Nienacki o atrakcjach Orleanu, o zamkach w dolinie Loary, o książętach i "dumnych baronach" którzy je wznosili, daje mnóstwo informacji o historii Francji, losach jej władców, a przede wszystkim oczywiście o malarstwie, o impresjonizmie, lecz przy okazji o innych stylach, o kradzieżach dzieł sztuki, bardzo ciekawie napomyka o fałszerstwach obrazów. I aczkolwiek wiele z tych informacji jest zapewne zaczerpniętych wprost z przewodników turystycznych - co miało swój autoironiczny ślad w postaci fałszywego Pigeona, cytującego bedeckery - to cenne jest właściwe Nienackiemu przeplatanie dydaktyki z przygodą. Choć trzeba powiedzieć, że akurat tutaj ta dydaktyka zajmuje stosunkowo długie fragmenty.
        Szczerze mówiąc właśnie w tej książce po raz pierwszy wielu młodych czytelników może zetknąć się ze słowem "impresjonizm" i dowiedzieć się się o takim kierunku w sztuce. Kiedy młody czytelnik czytający "Fantomasa" powiedzmy w trzeciej-piątej klasie podstawówki to dopiero dwa-trzy lata później dochodzi do tego tematu na zajęciach plastycznych. Wielokrotnie młody czytelnik skończywszy "Fantomasa" szuka (kiedyś) w encyklopedii, dziś w wikipedii notek biograficznych o wspomnianych w książce malarzach, jakby chcąc sprawdzić, czy wszystkie podane przez Autora dane są prawdziwe. A danych tych jest tu naprawdę wyjątkowo dużo, w żadnej innej książce Nienacki nie zdecydował się umieścić aż tylu przypisów, zarówno o kierunkach w malarstwie czy szerzej w sztuce, jak i o samych artystach.
        Takie przeładownie książki przypisami może być nawet nieco męczące czy irytujące. Nie wiem dlaczego akurat tu Autor uznał za konieczne podawanie biografii każdego wymienionego z nazwiska malarza, rzeźbiarza i pisarza. Można te przypisy czytać albo nie - na przebieg akcji nie maja one wpływu, można było moim zdaniem je pominąć, bo i tak encyklopedyczna forma nie sprzyja "nasiąkaniu wiedza". Zawsze Nienacki radził sobie wplatając wykłady na różne tematy w akcje. Nie brak i tu podobnych - udanych - prób. Czyżby więc objętość tej wiedzy wydała mu się zbyt wielka? W każdym ta razie spora ilość przypisów nie irytuje - odmiennie niż np. u Szklarskiego, bo chociaż przygody Tomka Wilmowskiego czytało się równie chętnie, to wszystkie te naukowe notki zajmujące znaczny procent strony były denerwujące. Dodać można, że teraz Tomek nie robi żadnego wrażenia, jego styl jest zbyt infantylny. A Nienacki ciągle urzeka...
        Wielu czytelników pamięta też, jak po raz pierwszy zobaczył w jakimś albumie kolorową reprodukcję obrazu van Gogha. Było w tym coś niesamowitego, a na pewno dodatkową magią otaczał go fakt, że nazwisko artysty znał z lektury Samochodzika. Wiele lat później, będąc w Paryżu oczywiście kieruje swe kroki do Musee d'Orsay posiadającego przebogatą kolekcję płócien impresjonistów. Można powiedzieć, że traktuje to niemal jak obowiązek, pobyt we Francji bez odwiedzenia tego miejsca byłby dla niego jakiś niepełny, nieważny...
        Coś magicznego jest w tych książkach, coś co sprawia że po wielu latach pamięta się je, że zapadają w podświadomość mimo wieloletniego braku z nimi kontaktu. Wiele osób - często wręcz pod wpływem lektury "Samochodzików" wybierało swoją drogę życiową - studiując historię sztuki lub archeologię. Tajemnica ta pewnie nie da się nijak ująć w słowa, ale że ona istnieje - to rzecz pewna.
        Nie odmawia sobie tu sobie Nienacki możliwości wetknięcia kilku szpilek "kapitalizmowi" i "prywatnej własności", co pewnie było niezbędnym dodatkiem mającym umożliwić łaskawsze spojrzenie cenzury i jej przychylną opinie dla książki przeznaczonej dla młodzieży, książki która opowiadała jednak o sympatycznych i niezbyt majętnych kapitalistach, o francuskich nastolatkach takich samych jak ich polscy rówieśnicy. Ale od razu, jakby dla równowagi, pisząc o fałszerstwach i kradzieżach dzieł sztuki zaznacza, że "przestępczość w tej dziedzinie nie jest w naszym kraju tak rozpowszechniona jak w krajach zachodnich (...) wcale nie dlatego, że u nas ludzie są lepsi czy bardziej skłonni szanować zabytki.", a tylko i wyłącznie z powodu znacznie mniejszej ilości bezcennych zabytków kultury.
        Niejeden czytelnik, któregoś dnia będąc w księgarni bierze z półki przewodnik po zamkach nad Loarą, albo zagłębia się w tym samym celu w otchłaniach internetu, szukając informacji o Amboise, Angers, Chambord... Zamku Sześciu Dam niestety nie znajdzie bowiem nazwa ta powstała w wyobraźni Autora. A potem wpada mu do głowy zajrzeć do indeksu, albo przejrzeć kolejne strony wikipedii i sprawdzić... nazwiska owych sześciu dam. Znajduje je bez trudu i one dalej kierują go do notki o zamku w Chenonceaux.
        Świat, który do tej pory istniał dla niego jedynie w wyobraźni Pisarza - nagle zmaterializował się.
        Cała znana z książki historia zamku jest jak najbardziej prawdziwa, prawdziwe są nazwiska Sześciu Dam, opis samego zamku, jak i szczegółów topograficznych z jego otoczenia.
        Oczywiście intryga która na początku wygląda na skomplikowaną w stopniu niemożliwym do racjonalnego rozwikłania ma wytłumaczenie najprostsze z możliwych. Pytania naprowadzające na rozwiązanie zagadki mamy już, kiedy wszyscy zastanawiają się, czy naprawdę na ich oczach dokonano kradzieży obrazu Renoira. Ale kto jest na tyle uważny i domyślny, aby prawidłowo na nie odpowiedzieć? Nie pierwszy już raz stwierdzić należy, że takie prowadzenie akcji świadczy o kunszcie Autora.
        Czytając to w młodości, czytelnik nawet nie potrafił wymówić prawidłowo ich francuskich nazwisk, miejscowości, podobnie jak papierosów Pigeona, a nawet jego nazwiska i w rozmowach z kolegami mówi po prostu: "gauloizy" :)

Śladami Pana Samochodzika

        Na wewnętrznej stronie okładki z pierwszych wydań "Fantomasa" można obejrzeć uproszczoną mapkę, na której zlokalizowano kilka zamków w dolinie Loary, między innymi Chenonceaux, położony "niespełna 40 kilometrów" od Amboise. Równie niedaleko leży zamek Loches, być może pierwowzór Orlego Gniazda.
        

        Miejsce głównych wydarzeń opisanych w powieści, czyli Zamek Sześciu Dam w rzeczywistości znajduje się w Chenonceaux (występującym również pod nazwą Chenonceau). Identyfikacja jest łatwa - wystarczało przejrzenie pierwszego z brzegu przewodnika po zamkach nad Loarą. Historia zamku opisana w przewodniku we wszystkich szczegółach zgadza się z tą z powieści. Gorzej jest z dotarciem do tego miejsca. Wielokrotnie, czytelnik, mimo pobytu w stolicy Francji, nie znalazł dość czasu na zorganizowanie takiej wycieczki. Po prostu liczba atrakcji w samym Paryżu i najbliższych okolicach wystarczy, aby zapełnić pobyt. Wyprawa do Zamku jest za każdym razem odkładana "na następny raz".
        

Spis wydań

        Tu znajdziesz spis wydań tej powieści, a także galerię wszystkich okładek.