"Pan Samochodzik i Fantomas" -
recenzja
Recenzja
/ Wydania
/ Ciekawostki
/ Zmiany
Tomasz,
na zaproszenie znanej z "Templariuszy"
Karen Petersen, wyjeżdża do Francji, aby zająć się
sprawą seryjnych kradzieży popełnianych od jakiegoś
czasu w pięknych zamkach w dolinie Loary.
Tajemniczy osobnik, podający się za
Fantomasa, potrafi w niewyjaśniony sposób przeniknąć
do pilnie strzeżonych galerii, gdzie omijając
strażników i elektroniczne zabezpieczenia, podmienia
na kopie oryginalne obrazy najsłynniejszych mistrzów,
przede wszystkim impresjonistów. Policja francuska zdaje
się być wobec niego całkowicie bezradna, dlatego też
w zagrożonym kolejną kradzieżą Zamku Sześciu Dam
zjawia się Pan Samochodzik w towarzystwie Gasparda
Pigeon, znanego prywatnego detektywa.
Czy uda im się przeszkodzić Fantomasowi
w dokonaniu następnej zuchwałej kradzieży? I czy
potrafią odzyskać zaginione, warte setki tysięcy
dolarów, dzieła sztuki? Złoczyńca zapowiedział
kradzież już na najbliższą noc...
W powieści tej po raz pierwszy
Nienacki zdecydował się wysłać Tomasza
poza granice Polski i to do razu na Zachód, do Francji.
Teraz fakt ten nie stanowiłby pewnie jakiejś zbytniej
atrakcji, granice są otwarte, wyjazd nie stanowi
przeszkody ani pod względem formalnym, ani finansowym.
Kiedyś jednak kupno bochenka chleba za "waluty
wymienialne" był poważnym wyłomem w budżecie
osoby żyjącej za złotówkową pensję. Dlatego też
pobyt Tomasza
w tak niedostępnym - z ówczesnej perspektywy -
miejscu, miał dodatkowy posmak czegoś niezwykłego.
Pamiętajmy, że terenem działania
Samochodzika była głównie Polska, to piękno jej
zabytków i przyrody opiewał Nienacki w swojej serii
i nimi właśnie starał się zainteresować młodego
czytelnika, wyjątki zdarzały się sporadycznie - i to
znacznie później: krótki niemiecki epizod w "Niewidzialnych",
potrzebny jedynie dla rozwoju głównego wątku, oraz
wizyta w czeskiej Pradze w "Tajemnicy
tajemnic", nie obejmująca jednak całości
akcji. Zatem uznać można, że o poświęceniu
w całości jednej części przygód na pobyt w dolinie
Loary zdecydować musiały naprawdę ważne względy.
Jakież to? Wydaje mi się, że właśnie niezwykle
piękno tamtejszych zamków, urzekający widok zarówno
posępnych warowni, jak i wspaniałych pałaców
"w cienistych dolinach". To właśnie
spowodowało, że Nienacki zechciał zwrócić uwagę
swoich czytelników na fragment francuskiej historii,
mimo, że przede wszystkim liczyła się dla Niego
znajomość dziejów ojczystych. Łatwo to zauważyć na
przykład ze słów Tomasza
do Kiki w "Złotej
rękawicy".
Pięknie więc opowiada Nienacki
o atrakcjach Orleanu, o zamkach w dolinie Loary,
o książętach i "dumnych baronach" którzy
je wznosili, daje mnóstwo informacji o historii
Francji, losach jej władców, a przede wszystkim
oczywiście o malarstwie, o impresjonizmie, lecz przy
okazji o innych stylach, o kradzieżach dzieł sztuki,
bardzo ciekawie napomyka o fałszerstwach obrazów.
I aczkolwiek wiele z tych informacji jest zapewne
zaczerpniętych wprost z przewodników turystycznych -
co miało swój autoironiczny ślad w postaci
fałszywego Pigeona, cytującego bedeckery - to cenne
jest właściwe Nienackiemu przeplatanie dydaktyki
z przygodą. Choć trzeba powiedzieć, że akurat tutaj
ta dydaktyka zajmuje stosunkowo długie fragmenty.
Szczerze mówiąc właśnie w tej
książce po raz pierwszy wielu młodych czytelników
może zetknąć się ze słowem "impresjonizm"
i dowiedzieć się się o takim kierunku w sztuce.
Kiedy młody czytelnik czytający "Fantomasa"
powiedzmy w trzeciej-piątej klasie podstawówki
to dopiero dwa-trzy lata później dochodzi do tego
tematu na zajęciach plastycznych. Wielokrotnie młody
czytelnik skończywszy "Fantomasa"
szuka (kiedyś) w encyklopedii, dziś w wikipedii notek
biograficznych o wspomnianych w książce malarzach,
jakby chcąc sprawdzić, czy wszystkie podane przez
Autora dane są prawdziwe. A danych tych jest tu
naprawdę wyjątkowo dużo, w żadnej innej książce
Nienacki nie zdecydował się umieścić aż tylu
przypisów, zarówno o kierunkach w malarstwie czy
szerzej w sztuce, jak i o samych artystach.
Takie przeładownie książki przypisami
może być nawet nieco męczące czy irytujące. Nie wiem
dlaczego akurat tu Autor uznał za konieczne podawanie
biografii każdego wymienionego z nazwiska malarza,
rzeźbiarza i pisarza. Można te przypisy czytać albo
nie - na przebieg akcji nie maja one wpływu, można
było moim zdaniem je pominąć, bo i tak
encyklopedyczna forma nie sprzyja "nasiąkaniu
wiedza". Zawsze Nienacki radził sobie wplatając
wykłady na różne tematy w akcje. Nie brak i tu
podobnych - udanych - prób. Czyżby więc objętość
tej wiedzy wydała mu się zbyt wielka? W każdym ta
razie spora ilość przypisów nie irytuje - odmiennie
niż np. u Szklarskiego, bo chociaż przygody Tomka
Wilmowskiego czytało się równie chętnie, to wszystkie
te naukowe notki zajmujące znaczny procent strony były
denerwujące. Dodać można, że teraz Tomek nie robi
żadnego wrażenia, jego styl jest zbyt infantylny.
A Nienacki ciągle urzeka...
Wielu czytelników pamięta też, jak po
raz pierwszy zobaczył w jakimś albumie kolorową
reprodukcję obrazu van Gogha. Było w tym coś
niesamowitego, a na pewno dodatkową magią otaczał go
fakt, że nazwisko artysty znał z lektury Samochodzika.
Wiele lat później, będąc w Paryżu oczywiście
kieruje swe kroki do Musee d'Orsay posiadającego
przebogatą kolekcję płócien impresjonistów. Można
powiedzieć, że traktuje to niemal jak obowiązek, pobyt
we Francji bez odwiedzenia tego miejsca byłby dla niego
jakiś niepełny, nieważny...
Coś magicznego jest w tych książkach,
coś co sprawia że po wielu latach pamięta się je, że
zapadają w podświadomość mimo wieloletniego braku
z nimi kontaktu. Wiele osób - często wręcz pod
wpływem lektury "Samochodzików" wybierało
swoją drogę życiową - studiując historię sztuki lub
archeologię. Tajemnica ta pewnie nie da się nijak
ująć w słowa, ale że ona istnieje - to rzecz pewna.
Nie odmawia sobie tu sobie Nienacki
możliwości wetknięcia kilku szpilek
"kapitalizmowi" i "prywatnej
własności", co pewnie było niezbędnym dodatkiem
mającym umożliwić łaskawsze spojrzenie cenzury i jej
przychylną opinie dla książki przeznaczonej dla
młodzieży, książki która opowiadała jednak
o sympatycznych i niezbyt majętnych kapitalistach,
o francuskich nastolatkach takich samych jak ich polscy
rówieśnicy. Ale od razu, jakby dla równowagi, pisząc
o fałszerstwach i kradzieżach dzieł sztuki zaznacza,
że "przestępczość w tej dziedzinie nie jest
w naszym kraju tak rozpowszechniona jak w krajach
zachodnich (...) wcale nie dlatego, że u nas ludzie są
lepsi czy bardziej skłonni szanować zabytki.",
a tylko i wyłącznie z powodu znacznie mniejszej
ilości bezcennych zabytków kultury.
Niejeden czytelnik, któregoś dnia
będąc w księgarni bierze z półki przewodnik po
zamkach nad Loarą, albo zagłębia się w tym samym celu
w otchłaniach internetu, szukając informacji
o Amboise, Angers, Chambord... Zamku Sześciu Dam
niestety nie znajdzie bowiem nazwa ta powstała
w wyobraźni Autora. A potem wpada mu do głowy
zajrzeć do indeksu, albo przejrzeć kolejne strony
wikipedii i sprawdzić... nazwiska owych sześciu dam.
Znajduje je bez trudu i one dalej kierują go do notki
o zamku w Chenonceaux.
Świat, który do tej pory istniał dla
niego jedynie w wyobraźni Pisarza - nagle
zmaterializował się.
Cała znana z książki historia zamku
jest jak najbardziej prawdziwa, prawdziwe są nazwiska
Sześciu Dam, opis samego zamku, jak i szczegółów
topograficznych z jego otoczenia.
Oczywiście intryga która na początku
wygląda na skomplikowaną w stopniu niemożliwym do
racjonalnego rozwikłania ma wytłumaczenie najprostsze
z możliwych. Pytania naprowadzające na rozwiązanie
zagadki mamy już, kiedy wszyscy zastanawiają się, czy
naprawdę na ich oczach dokonano kradzieży obrazu
Renoira. Ale kto jest na tyle uważny i domyślny, aby
prawidłowo na nie odpowiedzieć? Nie pierwszy już raz
stwierdzić należy, że takie prowadzenie akcji
świadczy o kunszcie Autora.
Czytając to w młodości, czytelnik
nawet nie potrafił wymówić prawidłowo ich francuskich
nazwisk, miejscowości, podobnie jak papierosów Pigeona,
a nawet jego nazwiska i w rozmowach z kolegami mówi
po prostu: "gauloizy" :)
Śladami Pana Samochodzika
Na wewnętrznej stronie okładki
z pierwszych wydań "Fantomasa"
można obejrzeć uproszczoną mapkę, na której
zlokalizowano kilka zamków w dolinie Loary, między
innymi Chenonceaux, położony "niespełna 40
kilometrów" od Amboise. Równie niedaleko leży
zamek Loches, być może pierwowzór Orlego Gniazda.
Miejsce głównych wydarzeń opisanych
w powieści, czyli Zamek Sześciu Dam w rzeczywistości
znajduje się w Chenonceaux (występującym również
pod nazwą Chenonceau). Identyfikacja jest łatwa -
wystarczało przejrzenie pierwszego z brzegu przewodnika
po zamkach nad Loarą. Historia zamku opisana
w przewodniku we wszystkich szczegółach zgadza się
z tą z powieści. Gorzej jest z dotarciem do tego
miejsca. Wielokrotnie, czytelnik, mimo pobytu w stolicy
Francji, nie znalazł dość czasu na zorganizowanie
takiej wycieczki. Po prostu liczba atrakcji w samym
Paryżu i najbliższych okolicach wystarczy, aby
zapełnić pobyt. Wyprawa do Zamku jest za każdym razem
odkładana "na następny raz".
Spis wydań
Tu znajdziesz spis
wydań tej powieści, a także galerię
wszystkich okładek.
|