samochodzik-i-templariusze-youtube Nowe Przygody 1970 - lewo
   


"Pan Samochodzik i Winnetou" - recenzja


Recenzja | Wydania | Ciekawostki | Zmiany


'Winnetou, 'Pojezierze, 1984 r.         Tym razem Tomasz nie znajduje się na tropie zaginionego podczas ostatniej wojny zbioru muzealnego, ani też nie rozwiązuje zagadki historycznej sprzed kilkuset lat. Jest to jedyna w serii książka, która w tak zupełnie marginalny sposób traktuje zawodowe obowiązki głównego bohatera, za to najważniejszym wątkiem staje się tu ochrona przyrody, czy raczej jak teraz powiedzielibyśmy - ekologia, właściwe zachowanie się na łonie natury. Poprzez dotykanie przede wszystkim problemów wychowawczych powieść ta upodabnia do "Nowych przygód".
        W drodze na pierwszy od lat prawdziwy urlop, Tomasz wstępuje do małej miejscowości nad mazurskim jeziorem, aby sprawdzić pogłoski na temat dewastacji znajdujących się tam zabytkowych ruin. Przy okazji tej wizyty odkrywa jednak spisek, który ma doprowadzić do wojny pomiędzy dwoma grupami wypoczywających w okolicy turystów.
        Kto kryje się za tą intrygą i w jaki sposób chce wykorzystać wywołane przez siebie waśnie i konflikty? Jak zareaguje Tomasz, czy wrodzona żyłka do przygód pozwoli mu na beztroskie opuszczenie wioski leżącej w uciążliwym sąsiedztwie ośrodka wczasowego, hałaśliwego i zanieczyszczającego jezioro i okoliczny las?

"Czy kochać przyrodę i ochraniać ją to znaczy gardzić cywilizacją?"

        O czym właściwie jest Winnetou? Nienacki już we wstępie pisze: "Widzę, jak mechaniczne piły obalają dwusetletnie sosny i buki, obserwuję z roku na rok zwiększającą się inwazję turystów, a biały żagiel mojego jachtu pozostaje na jeziorach aż do późnej jesieni; gdy pustoszeją akweny, na brzegach pozostają tylko sterty śmieci, butelek i opakowań, fale zaś kołyszą smugi rozlanej oliwy z silników motorówek i ślizgaczy." Od razu więc mamy jasność, jakie będzie prawdziwe przesłanie powieści i przez cały czas konsekwentnie trzyma się Autor wyznaczonego kursu. Jest nim apel o ochronę dzikiej przyrody, lasów i jezior, które ludzka bezmyślność a nieraz zwykłe lenistwo skazuje na zniszczenie. Wątki historyczne zakończyły się na raczej symbolicznej interwencji w obronie zagrożonych ruin, a Tomasz staje tym razem w szeregu obrońców środowiska naturalnego.
        Żaden prawdziwy "Samochodzik" nie mógł powstać bez odpowiedniej porcji dydaktyki, książki te oprócz dostarczania rozrywki miały uczyć i wychowywać czytelnika, rozbudzać jego ciekawość świata i wbijać w głowę szacunek do wiedzy. Miały też budować w odbiorcach zwykłą potrzebę zachowywania się w sposób ogólnie mówiąc "przyzwoity". I właśnie w tej powieści jest tego przekazu szczególnie dużo. "Las rośnie przez dziesiątki lat, a zniszczyć go można w jednej chwili. Jeśli turystyka będzie się rozwijać w takim tempie jak dotąd, być może przyjdzie czas, gdy wstęp do lasu będzie miał tylko ten, kto wykaże się znajomością przepisów obowiązujących w lesie; podobnie jak nie dopuszcza się na drogi publiczne nikogo, kto nie zna przepisów o poruszaniu się po drogach." Czy jest to tylko mrzonka? "Ludzie w wielkich miastach duszą się od zatrutego powietrza i głuchną od hałasu. Tragedia polega jednak na tym, że gdziekolwiek wyrusza w poszukiwaniu ciszy i czystego powietrza, niosą ze sobą smród spalin i hałas." I jeszcze: "Dla wielu ludzi las to tylko zbiorowisko drzew. Ale właśnie to zbiorowisko drzew wytwarza swoisty mikroklimat, pewien układ warunków, który naukowcy nazywają biocenoza. W lesie wszystkie rośliny są w jakiś sposób od siebie zależne i mogą żyć jedynie w tej współzależności. Wielkie drzewo potrafi rozrastać się właśnie dlatego, że ma odpowiednie podłoże, gdzie egzystują małe krzewy, zioła, bakterie. Niszczenie tego podłoża - zrywanie ziół, kwiatów, wydeptywanie mchów, porostów - powoduje umieranie bakterii umożliwiających rozwój życia roślin, a tym samym niszczy cały las." Znalazłyby się kolejne przykłady, ale sprowadzają się one do jednego morału. Dla niektórych może to się wydać nużące, nudne, może miejscami naiwne. Ale co można zarzucić takiemu rozumowaniu? Właśnie gwałtowny rozwój turystyki, nie idący w parze ze wzrostem świadomości o odpowiednim zachowaniu się na łonie przyrody, sprawia, że stan dzikich do niedawna okolic z roku na rok pogarsza się.
        Przede wszystkim warte zapamiętania są słowa Tomasza o "cywilizacji, która uczyniła z nas niewolników samochodów, aparatów radiowych i telewizyjnych, lodówek i odkurzaczy. (...) Istnieje możliwość podporządkowania sobie cywilizacji. Czy posiadając samochód musimy nim jeździć zawsze i wszędzie, nawet do budki z papierosami? Czy mając telewizor musimy gapić się w niego całe wieczory, zabierać go z sobą nawet do namiotu, na urlop? Czy na jeziorach musimy płynąć w szybkobieżnych hałaśliwych ślizgaczach?" To stuprocentowa racja. Naprawdę przecież tak niewiele trzeba, aby po naszym pobycie na łonie natury nie pozostały ślady, świadczące w istocie o głupocie, braku kultury i bezmyślności! A Autor wie o czym pisze. W akcję wplata sytuacje z życia wzięte, takie jak opowiadanie leśniczego, wspomniane potem w artykule "W poszukiwaniu przygody", o wybitnym konstruktorze, który nie miał pojęcia, że niszczy chronione rośliny. Scena kończy się wnioskiem: "W naszym społeczeństwie ciągle jeszcze żyje wyobrażenie, że w lesie można robić, co się chce. (...) Ale to sprawa całego naszego systemu wychowawczego. Jak mało ludzi wie, które rośliny są chronione. (...) Ale nikt nie uczy ludzi od młodych lat, co wolno robić w lesie lub nad jeziorem.". A młodzieży przydałaby się właśnie wiedza jak obcować z naturą, aby obecność człowieka nie spowodowała nieodwracalnych szkód. Czasem wystarczy chwila zastanowienia, aby uświadomić sobie, że to, co dla jednego jest naprawdę minimalnym wysiłkiem, jak uprzątniecie śmieci pozostałych po krótkim biwaku, dla innym może warunkiem miłego pobytu w pięknej okolicy. Jaka jest bowiem przyjemność z chwil spędzonych nad brzegiem jeziora, jeśli w zasięgu wzroku leżą na ziemi sterty butelek i papierzysk, a po wodzie pływają plastikowe torebki i paczki po papierosach?
        A my? Co jakiś czas zastanawiamy się, jak głęboko tkwi w nase ta potrzeba przyzwoitego zachowania? I czy jest tu wpływ Nienackiego? Na pewno nie tylko jego, ale te właśnie książki pierwsze przychodzą na myśl. Nie zostawiamy po sobie śmieci w lesie, nad jeziorem, zresztą gdziekolwiek - także na ulicy. Po prostu takie zachowanie nie mieści się w tym co akceptujemy, uważamy to za zwykłe chamstwo. Oglądając na obrzeżach, czy to małego miasteczka, czy dużej aglomeracji, w bezpośrednim sąsiedztwie lasu, widzimy na co dzień, jak hołota pozbywa się tam niepotrzebnych rzeczy. Począwszy od butelek po piwie i papierów, pozostawianych po ogniskach, aż po opony i stare meble czy sprzęt AGD. Nie rozumiemy tego, tym bardziej, że ci ludzie chodzą co dzień tymi samymi drogami na spacer, do pracy, do sklepu... Ale panuje widocznie myślenie: skoro wyszedłem już za drzwi swojego mieszkania, więc to nie moje, niczyje, a skoro niczyje to nikomu śmieci nie przeszkadzają. To jest myślenie Purtaka, który zamiast podłączyć ośrodek do kanalizacji wypuszczał ścieki do jeziora, w którym kąpali się wczasowicze.
        Korzystając z dobrej okazji, w perypetie bohaterów powieści postarał się też Autor wpleść wiele informacji na temat mazurskiej fauny i flory. I jak zwykle u niego, książka pisana jest plastycznym, obrazowym językiem. Czytając kolejne stronice wystarczy zamknąć oczy, aby ujrzeć wspaniały, tętniący życiem, szumiący nad głowami, mazurski bór, czy poczuć kołysanie łodzi na targanym wichrem jeziorze i usłyszeć plusk fal, załamujących się u burty. Zauważyć można, jak mieszkając w Jerzwałdzie zainteresował się Nienacki żeglarstwem. "Winnetou" to druga po "Nowych przygodach" książka, opisująca wydarzenia dziejące się nad jeziorem, pod żaglami, podczas rejsów. A tym razem Samochodzik pozostawia nawet swój wehikuł na brzegu i sam wsiada na pokład jachtu. Za kilka kolejnych lat powstanie zaś "Złota rękawica", już niemal w stu procentach związana z tematyką żeglarską. Mocno też sygnalizowane są opinie o feminizmie i kobiecym charakterze. Bardzo ważną postacią w powieści jest Elisabeth, poprzez kontrastowe zestawienie jej z Karampukami, Autor jasno przekazuje co myśli o modzie, każącej kobietom upodabniać się do mężczyzn, nie tylko strojem, ale i zachowaniem. Temat rozwinięty został jeszcze dosadniej w "Tajemnicy tajemnic". Miss Kapitan z kolei reprezentuje typ kobiety zaborczej, egoistycznej, równie jednoznacznie potępiony przez Nienackiego.
        Jak czytamy we wstępie "książka ta miała być pastiszem, naśladownictwem literackiej powieści indiańskiej i przygodowej. (...) Ale w miarę tworzenia forma wymknęła się spod mojej kontroli". Nie stało się tak jednak do końca. Pozostały tu wciąż groteskowe sceny, w rodzaju wypalenia fajki pokoju przez grupę dorosłych i poważnych bądź co bądź osób. Wielu dorosłych czytając o Winnetou może jednak kiwać głową z politowaniem, wielu wyda się on dziecinny i śmieszny. Ot, dorośli bawiący się w Indian, dokładnie jak opisała go jedna z bohaterek: "Zapewne w dzieciństwie mieli zbyt surowych rodziców." Może dlatego w "Niewidzialnych" został już nieco uczłowieczony, wydaje się tam być człowiekiem bardziej z tego świata, a nie tylko bawiącym się w życie. Choć z drugiej strony postać romantycznego samotnika, żyjącego na uboczu cywilizacji, w domu z bali drzewnych, na co dzień pielęgnującego indiańskie zwyczaje i nawet posługującego się językiem niby żywcem przeniesionym z amerykańskiej prerii, miała trafiać do młodego czytelnika, być magnesem, budzić zainteresowanie poruszanymi sprawami. Jest jednak coś, co nie pasuje zupełnie do poglądów Winnetou na temat ochrony przyrody. Tytułowy bohater zamiast starej dubeltówki, lepiej zabierałby na "polowania" aparat fotograficzny. Może i prawdziwy Indianin powinien być myśliwym, ale gdy reprezentuje tak radykalne, ekologiczne poglądy, strzelba jest nie na miejscu.
        A puenta? Wybrać można by na nią kolejną myśl, może i banalną, ale również stanowiącą motto całej serii: "Są ludzie, którzy narzekają na brak przygód. Ja ich mam zawsze nadmiar. Albowiem tylko obojętnych na zło omija przygoda."