"Księga strachów" ("Pan
Samochodzik i dziwne szachownice") - zmiany
Recenzja
/ Wydania
/ Ciekawostki
/ Zmiany
W tym miejscu można przeczytać,
czym różnią się między sobą kolejne wydania "Księgi
strachów".
Z pewnością nie są to wszystkie
różnice, gdyż nie ma sensu w porównywaniu książek
wyraz po wyrazie, opisane zostały tylko rzeczy, które
przy okazji lektury rzuciły się w oczy.
Na początek porównanie dwóch wydań Pojezierza
- w kolejnych punktach podane zostały numery stron wraz
z cytatami, przy czym pierwszy pochodzi odpowiednio
z "białej" serii, drugi
z "kolorowej".
- Znaleziono jedynie raczej niewiele znaczące,
drobne zmiany, przede wszystkim interpunkcyjne
(które zauważone zostały przypadkiem, bo
znajdowały się we fragmentach, co do których
podane zostały jakieś inne uwagi) oraz korekty
literówek i stylistyki:
- Usunięty przecinek w zdaniu: "(...)
nie wymieniłem prawdziwych nazwisk tych
osób, oraz wybaczą mi zmianę nazwy
miejscowości (...)." [str. 5]
i [str. 5].
- Dodanie brakującego znaku zapytania
w zdaniu: "Czyżby utonął wraz
z Hildą". [str. 95]
i [str. 79].
- Poprawiona literówka: "(...)
Zenobia (...) przeszła na miemiecki"
[str. 107] i [str. 88].
- Poprawiona literówka: "(...)
przedostałem się przez kupę kruzu
zawalającego wejście (...)"
[str. 111] i [str. 92].
- Poprawiony tryb czasownika: "Zapewne
skorzystam z tej
pomocy" [str. 114], na "skorzystałabym",
co bardziej pasuje do kontekstu
[str. 95].
- Rozpoczęcie od nowej linii słów
Tomasza,
przedtem wyglądały one na wypowiedziane
przez Zenobię: "Sądzi pani, że
jest jakieś ryzyko?"
[str. 257] i [str. 211].
- Identycznie jak poprzednio rozpoczęcie
od nowej linii słów Tomasza,
a nie Zenobii: "Dziękuję
pani" [str. 269]
i [str. 222].
Czas na porównanie Pojezierza
i "czarnej" serii Warmii.
We fragmentach wymienionych poniżej oba wydania Pojezierza
są identyczne, przy czym numery stron, z których
pochodzą cytaty (podawane w każdym punkcie jako
pierwsze), dotyczą "białej" serii.
Tutaj wyróżnić można już nie
dwie, a trzy grupy:
- Rzeczywiste poprawki, również dotyczące przede
wszystkim interpunkcji i literówek:
- Zmiana średnika na kropkę, przez
co jedno zdanie zostało rozbite na dwa
oddzielne: "Przyjeżdżają tu
goście z (...) Czechosłowacji;
na brzegu jeziora zbudowano przystań
(...)" [str. 12] i [str. 8].
- Dodanie literki "jot"
w słowie "najcenniejsze": "(...)
przekazać synowi wiadomość, że najcenniejsze
rzeczy strzeże ich rodowy znak".
[str. 15]. W całej książce jest mowa
o jednej najcenniejszej rzeczy, tylko tu
można było odnieść wrażenie, iż
jest to ni-to liczba mnoga, ni-to błąd
gramatyczny. Literówka, słusznie
poprawiona [str. 11].
- Usunięty niepotrzebny drugi znak
zapytania: "(...) że twój
pies jest chory na serce? - zachichotał
Tell?"
[str. 161] i [str. 118].
- Miejsca, w których coś popsuto, przy czym
akurat powód tej zmiany jest dla mnie
całkowitą zagadką:
- Brak mniej więcej całej strony
maszynopisu (w "białym"
wydaniu Pojezierza
z 1981 roku, skąd przepisałem ten
fragment, zajmuje on połowę strony 143,
całą 144 i pół 145. W wydaniu Warmii
powinien z kolei znaleźć się
pomiędzy stronami 105 i 106,
a odwracając w tym miejscu kartkę,
można podczas lektury nawet nie
zauważyć urwanego dialogu i nagłego
przeskoku akcji. Fragmentu tego brakuje
również w wydaniu Euro
z 1990, gdzie jego miejsce było między
stronami 107 i 108. Myślę, że obecny
właściciel praw autorskich nie obrazi
się na mnie, za umieszczenie tutaj
cytatu, z którym na pewno chętnie
zapoznają się czytelnicy nie mający
dostępu do starszych wydań powieści.
A jest to moim zdaniem akurat jeden
z ważniejszych fragmentów książki, bardzo
istotny dla rozwiązania zagadki.
Pozostaje zatem zaprosić
do lektury:
[Cała grupa stoi
jeszcze na dworze przed mauzoleum, Tomasz
rozmawia z Zenobią na temat Fryderyka.]
"- Ach tak? -
Nareszcie zrozumiałem. - Więc pani
nosi się z poważnymi zamiarami.
- Nie jestem wariatką,
żeby jeździć z wami i dokonywać
bezsensownych poszukiwań. Nie
znajdziecie pamiętnika. Ale ja znajdę
to, czego szukam.
- Wiem. Męża.
Fabrykanta zapalniczek."
[W tym miejscu
zaczyna się brakujący fragment]
"Zenobia już
chciała podstawić mi nogę
i przewrócić na ziemię, lecz
dostrzegła moje pełne współczucia
spojrzenia skierowane na Fryderyka.
- Co się panu stało?
Dlaczego pan tak na niego patrzy? -
zapytała z niepokojem.
- Żal mi go. To chyba
okropne mieć za żonę kobietę, która
zna dżudo - powiedziałem
i czmychnąłem do mauzoleum.
Tell właśnie uporał
się z kłódką i otworzył żelazne
drzwi.
Zobaczyliśmy tonące
w półmroku duże pomieszczenie,
przypominające celę więzienną
z dwoma zakratowanymi okienkami.
Posadzkę ułożoną z kwadratów
szarych i czarnych zaścielały zeschłe
liście i sterta nagrabionego w lesie
mchu: zapewne nocowała tu kiedyś
wycieczka autostopowiczów, którzy nie
posiadając namiotów, schronili się
w grobowcu przed deszczem lub nocnym
chłodem. Na brudnych i poczerniałych
od starości ścianach widniały
zielonkawoszare zacieki, układające
się w fantastyczne wzory i kompozycje,
które mogły stać się natchnieniem dla
nowoczesnego malarza, oraz napisy
w rodzaju: "Byłem tutaj -
Karol", "Kocham Basię",
"Józek z Kielc 1952",
"Frania i Jaś". Na środku
grobowca znajdował się jednolity,
kamienny sarkofag z herbem Haubitzów,
a więc znowu z szachownicą.
W ścianach znajdowały się głębokie
nisze, przeznaczone zapewne na to, aby
wstawić w nie figury świętych.
Teraz jednak były one
puste, wypełniał je tylko mrok.
I to było już
wszystko, jeśli nie liczyć kilkunastu
puszek po konserwach, walających się po
kątach, i czterech dziur na ścianie,
zapewne pozostałości po śrubach,
przytrzymujących płytę nagrobka. Takie
płyty są łakomym kąskiem dla
różnego rodzaju złodziejaszków.
Kradną je nawet ze współczesnych
cmentarzy i odsprzedają nieuczciwym
kamieniarzom, którzy robią z nich nowe
płyty nagrobne.
Uwagę naszą skupiła
szachownica na sarkofagu.
- Jeszcze jedna -
stwierdził doktor i ciężko
westchnął. Stało się oczywiste, że
również i ta szachownica nie zawiera
tajemnicy.
Trzej chłopcy, ruchliwi
jak myszki, zaglądali w każdy kąt,
opukali kamienny sarkofag.
- Grobowiec to świetne
miejsce na ukrycie pamiętnika - odezwał
się Sokole Oko. - A najlepszym
miejscem w grobowcu byłby sarkofag.
Może stary Haubitz schował pamiętnik
do trumny swojego prapradziada?
Chłopiec mówił po
polsku, ale Fryderyk chyba myślał
podobnie. Obejrzał sarkofag
i potrząsnąwszy przecząco głową,
powiedział po niemiecku:"
[W tym miejscu
kończy się brakujący fragment]
"- Do
sarkofagu nie włożył pamiętnika. To
jednolita bryła kamienna. Pięciu ludzi
z łomami potrzeba by było, aby ją
unieść i przesunąć. A on
prawdopodobnie chował pamiętnik sam,
nikogo nie dopuszczając do tajemnicy.
Zgodziłem się
z Fryderykiem.
- Niedawno, wespół
z łódzkimi archeologami,
uczestniczyłem w otwarciu płyty
grobowej Fritza von Raveneck, który
zginął w bitwie polsko-krzyżackiej
pod Świecinem i pochowany został
w kościele w Żarnowcu,
w województwie gdańskim. Dla
podniesienia i przesunięcia płyty
nagrobkowej w posadzce kościoła
wezwano kilkunastoosobową grupę
specjalistów, kamieniarzy
z Gdańska."
- Oraz "poprawki" bezsensowne, które
wprowadzają jedynie dodatkowe zamieszanie,
a wynikłe z powodu niezrozumiałej
"podróży w czasie". Podobnie jest
w kilku innych tomach lecz tu szczególnie chyba
są one nie widoczne. Na marginesie, wiele -
choć nie wszystkie - z tych poprawek pojawia
się już we wspomnianym wcześniej wydaniu Euro.
Przy tej okazji pojawia się
pytanie, kiedy właściwie dzieją się
wydarzenia opisane w powieści?
Sądzić należy, że Nienacki
pierwotnie umieścił je w czerwcu 1966 roku.
Wskazuje na to fakt, że Johann von Haubitz,
który ukrył pamiętnik syna "na
początku 1945 roku", zrobił to
(według starych wydań) ponad dwadzieścia lat
temu, że dwa lata temu harcerze i Tomasz
odnaleźli zbiory dziedzica Dunina, a także
informacje na temat wieku Kuryłły,
a szczególnie Hildy.
Porównując stare wydania
z nowym łatwo zauważyć, że Warmia
przeniosła akcję o dwadzieścia lat do przodu.
Z tym, że najwidoczniej - na jakiejś,
nieznanej podstawie - w innych latach
umiejscowili oryginalne wydanie. Dlaczego? Bo
prosta analiza wykazuje, że musiałyby to być
teraz lata dziewięćdziesiąte, czyli że
różnica wynosi nie dwadzieścia,
a trzydzieści. O jakiej analizie tu mowa ?
Skądinąd wiemy, że niebieską
benzynę CPN wycofał ze sprzedaży około 1990
roku, niepodległa Słowacja istnieje od 1993
roku, a wymiana pieniędzy rozpoczęła się
w 1995. I to wystarczy. Szczególnie ten
ostatni fakt jest istotny, bo właśnie rok 1995
jest górną granicą dla poprawionego wydania Warmii,
albowiem mija wtedy pięćdziesiąt lat od
zakończenia II wojny. Tym sposobem natykamy
się na oczywiste sprzeczności, które powstały
jedynie z powodu wydumanego
"uwspółcześnienia realiów".
Dobrze, że panowie z wydawnictwa
Warmia
nie mają w planach wydania np. "Quo
vadis". Strach, co mogliby tam uznać za
wymagające poprawek...
Ale przejdźmy do szczegółów.
- Czytając fragmenty "Księgi
strachów" (tej spisanej przez
harcerzy) napotykamy zdanie:"Przyjeżdżają
tu goście z NRD i RFN,
Anglii, Szwecji, Francji, Związku
Radzieckiego i Czechosłowacji"
[str. 12]. Po poprawce zdanie to
wygląda następująco: "goście
z RFN, Anglii,
Szwecji, Francji, Szwajcarii,
Rosji, Czech i Słowacji"
[str. 8]. Szwajcaria pojawiła się, jak
sądzę ze względu na Fryderyka, ale
reszta??? Słowacja jest tu szczególnie
znacząca.
- Kilka linijek niżej w zdaniu: "Są
to pozostałości prywatnego
obserwatorium astronomicznego zbudowanego
przed siedemdziesięciu
laty" [str. 12], poprawiono
tylko jedno słowo: "przed dziewięćdziesięciu
laty" [str. 9]. M. in. stąd
wiadomo, o ile wydawcy chcieli
przenieść czas akcji. :-)
- Ciągle cytując zapiski harcerzy
w brulionie: "Ze znakiem
szachownicy związana jest także bardzo
ciekawa historia sprzed więcej niż dwudziestu
laty. Było to na początku 1945
roku" [str. 15]. Po zmianie
wygląda to niemal identycznie, z tym,
że owa historia jest już "sprzed
więcej niż czterdziestu
laty. Było to na początku 1945
roku" [str. 11]. Jak widać
daty zakończenia drugiej wojny
światowej nie dało się z oczywistych
względów przesunąć, ale będzie to
miało swoje konsekwencje...
- Podczas postoju na stacji benzynowej pod
Jasieniem jeden z motocyklistów mówi: "Nie
zamieniłbym go na swoja jawę. Chyba,
żeby mi pan dopłacił ze
dwadzieścia tysięcy"
[str. 26]. Zmieniono to na: "Chyba,
żeby mi pan sporo dopłacił"
[str. 19] - widocznie kwota wydała się
zbyt mała jak na połowę lat
dziewięćdziesiątych.
- Członkowie Związku Tajemniczej
Szachownicy zbierają się, aby wyruszyć
z Jasienia. Kuryłło spóźnia się,
a potem tłumaczy: "Byłem w gromadzkiej
radzie narodowej" [str. 121],
podczas gdy nowa wersja brzmi: "Byłem
w gminnej radzie
narodowej" [str. 90].
- Samochodzik przekazuje Hildzie swoje
podejrzenia na temat Klausa: "Pożegnałby
was po przekroczeniu granicy NRD
albo pozostałby w Polsce"
[str. 140], i z tego zdania znikła
nazwa państwa. [str. 103]
- Aby obejrzeć mauzoleum na Polanie
bohaterowie biorą klucz od "przewodniczącego
gromadzkiej rady
narodowej" [str. 141], który
potem zmienił się w "przewodniczącego
gminnej rady
narodowej" [str. 104]
- Po próbie opuszczenia obozu Kuryłło
opowiada Tomaszowi
i Zenobii o Fryderyku i kończy
słowami: "- Powinienem chyba
o tym wszystkim powiadomić milicję."
Również Pan Samochodzik powątpiewając
powtarza: "- Milicję?"
[str. 181]. Oczywiście zmieniono to na policję
[str. 131].
- Przy kamieniu w Czarnem Tomasz
mówi: "Przewodniczący gromadzkiej
rady narodowej zażądałby od Kuryłły
dowodu osobistego" [str. 223],
co oczywiście poprawiono na radę gminną
[str. 162].
- Bohaterowie wracają do Jasienia po
drugiej wizycie na Polanie, Tomasz
rozmyśla: "Klaus (...) przebyć
musi prawie całą Republikę Federalną
Niemiec, a później
Niemiecką Republikę Demokratyczną."
[str. 232]. W zdaniu tym pozostało
teraz już tylko nazwa jednego państwa
niemieckiego - RFN [str. 169].
- Zaraz potem Hilda w rozmowie z Tomaszem
zadaje pytanie: "Dlaczego
zgodzili się na (...) wyjazd do RFN?"
[str.232], co przybrało obecnie postać:
"do Niemiec"
[str. 169]. To już był chyba zbytek
ostrożności, bo RFN istnieje przecież
nadal.
- Po napompowaniu kół wyruszają
w pościg za Fryderykiem, który
odjechał "do Świecka, gdzie
znajdowało się najbardziej uczęszczane
przejście graniczne do Niemieckiej
Republiki Demokratycznej.
(...) tamtędy będzie miał najbliżej do
RFN i dalej na Zachód"
[str. 261]. Poprawiony tekst wygląda
tak: "najbardziej uczęszczane
przejście graniczne do Niemiec.
(...) tamtędy będzie miał najbliżej
na Zachód" [str. 189].
- Trwa odprawa graniczna, przed Fryderykiem
stoi w kolejce samochód, w którym
siedzą "turyści udający się
na wycieczkę do NRD"
[str. 266]. Teraz ci sami polscy
turyści jadą "na wycieczkę do Niemiec"
[str. 192].
- Klaus wjeżdża do Polski, "a wtedy
zagrodziła mu dalszą drogę zielona warszawa,
z której wysiadło dwóch ubranych po
cywilnemu mężczyzn. Jeden z nich
podniósł do góry rękę uzbrojoną
w "lizaka""
[str. 270]. Zgaduję więc, że byli to
funkcjonariusze służb specjalnych.
Marka samochodu "warszawa" nie
znalazła uznania w oczach poprawiaczy,
więc zmienili to na: "zielona łada"
[str. 195]. Dlaczego akurat łada? Nie
znajduję sensownej odpowiedzi. Jak dla
pracowników kontrwywiadu, to ta marka
również nie wydaje mi się
szczęśliwie dobrana, a trzeba jeszcze
pamiętać, że chwilę wcześniej
pojawia się tajemnicza czarna wołga,
która nie wiadomo dlaczego nie
wzbudziła podejrzeń cenzorów...
Do
tej samej grupy zaliczam również sam pomysł, aby
zmienić kolejność książek w serii. Według wydań Pojezierza,
"Księga
strachów" miała numer trzeci (po "Wyspie
Złoczyńców" i "Templariuszach").
We wszystkich trzech książkach występowali harcerze:
Wilhelm Tell, Sokole Oko i Wiewiórka, którzy już nie
pojawiali się w kolejnych częściach, a to dlatego
że podrośli, zdali maturę, zostali instruktorami
(wiemy o tym z części piątej: "Kapitana
Nemo", gdzie epizodycznie występuje Tell).
Teraz powieść otrzymała numer dziewiąty, "Kapitan
Nemo" zaś szósty, w efekcie harcerze najpierw
są młodzi, potem dorastają, by wreszcie cudownie
odmłodnieć na potrzeby "Księgi
strachów". Więc pomysł ze zmianą numeracji
chyba nie był do końca przemyślany, widać co popsuł,
a czy cokolwiek można było na tym zyskać? Owszem -
o powodach napisałem w notatce o wydawnictwie Warmia
No i jeszcze jeden kwiatek: już
w drugim zdaniu książki Nienacki pisze: "Czytelnicy
"Księgi strachów" nie
pogniewają się chyba na mnie o to, że nie wymieniłem
prawdziwych nazwisk (...)." Wydanie Warmii
nosi zmieniony tytuł - "Dziwne szachownice"
- mimo to fragment ten pozostał nienaruszony. Do kogo
zatem zwraca się Autor: czyżby do tych, którzy czytali
brulion zapisany przez harcerzy? Bo przecież nie do
czytelników "Dziwnych szachownic"...
Jak widać również zmiana samego
tytułu może mieć wpływ na treść książki.
A najważniejsze jest to, że robiąc
te poprawki, zapomniano o wielu jeszcze innych
fragmentach:
- Klaus jeździ taunusem i tankuje niebieską
benzynę - jak na rok 1966 to nieźle, ale
dwadzieścia, czy raczej trzydzieści lat
później raczej nie zaimponowałby tym
samochodem grupie motocyklistów.
- Po pościgu zostaje on ukarany mandatem
w wysokości 100 zł. Ta kwota nie
wzbudziła podejrzeń. A szkoda. W latach
sześćdziesiątych z pewnością była
uzasadniona, ale w początkach III RP, przed
wymianą pieniędzy...?
- Podczas pierwszego obiadu w ośrodku Kuryłło
okazuje się być "panem w wieku
lat pięćdziesięciu".
A przecież w drodze do Świecka, goniąc
Fryderyka, zwierza się: "Przed
wojną byłem prywatnym detektywem
w Łodzi. Podczas okupacji (...) zostałem przez
niego aresztowany (...)".
Pytanie do wydawców - o jakiej wojnie mówi
Kuryłło?
- Kiedy w Topielcu Tomasz,
Zenobia i Kasia obserwują z ukrycia Hildę, Tomasz
pisze o niej: "ładna, najwyżej
trzydziestoletnia kobieta".
Natomiast kiedy Niemka rozmawia z Tomaszem
w wehikule,
na środku jeziora w czasie burzy, mówi że
w chwili aresztowania ojca przez gestapo,
już po wybuchu wojny, miała osiem lat.
Czyżby chodziło o wojnę w Wietnamie?
Niestety - ma to być "wojna rozpoczęta
przez Hitlera". Czyli Hilda urodziła
się około 1935 roku. I co teraz? W 1995
byłaby już babcią... O ile w ogóle możliwe
byłoby jej narodzenie, skoro podczas tej
wojny ojciec zginął w obozie koncentracyjnym.
- Kiedy chłopcy odnajdują Tomasza
odurzonego chloroformem, Sokole Oko mówi, że
przygodę na Wyspie Złoczyńców przeżyli dwa
lata wcześniej. A przecież było to w 1964
roku (o czym możesz przeczytać na stronie
o błędach w "Wyspie Złoczyńców",
w punkcie czwartym)
- Podczas biwaku nad Jeziorem Żabim, Kuryłło
opowiada o głazie w leśniczówce Czarne: "
Jeszcze przed pierwszą wojną
światową należały do Haubitzów
(...). Po pierwszej wojnie
sprzedali je jednak (...)", a kiedy
następnego dnia wszyscy stoją wokół owego
głazu Tomasz
mówi: "(...) a te lasy Haubitzowie
sprzedali prawie pięćdziesiąt lat
temu." Czy wszyscy
pamiętają, kiedy skończyła się pierwsza
wojna światowa?
- Po powrocie do Jasienia, Hilda zamawia z pokoju
hotelowego rozmowę błyskawiczną,
dziesięciokrotnie droższą od zwykłej. I po
co? Przecież wystarczyło zwyczajnie podnieść
słuchawkę i wykręcić numer. A skoro już
przy tym jesteśmy, to zadając sobie trud można
sprawdzić to dokładniej. Ktoś z dyskutantów
z grupy news pl.misc.telefonia był tak uprzejmy
i odpowiedział na pytanie, stąd wiadomo, że
"rozmowę błyskawiczną" można
wprawdzie nadal zamówić lecz kosztuje ona trzy
razy drożej od zwykłej, aczkolwiek w cenniku
z książki telefonicznej z lat 1961/62
rzeczywiście była dziesięciokrotnie droższa,
za to w latach 1969/70 już tylko
pięciokrotnie.
- Stojąc przed przejściem granicznym w Świecku,
bohaterowie widzą Fryderyka już za pierwszym
szlabanem, czyli znajdującego się w strefie
granicznej, do której "wejść mogą
jedynie posiadacze paszportów lub wkładek
paszportowych.". Kto jeszcze
pamięta co to takiego?
- Kiedy celnicy zakończyli odprawę młodego
Anglika, wszyscy zauważają, że obok wehikułu
i wartburga "ustawiła się czarna
wołga." W roku 1995 wołgą
mógł jeździć już tylko jakiś zapalony
hobbista, a na pewno nie pracownicy
kontrwywiadu.
No i na koniec uwaga do wydawnictwa "Warmia".
Nie tak łatwo, jak widać przesunąć akcję
o kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, bo powoduje to
rozsypanie logicznej konstrukcji powieści. Czy warto
więc było? Szczególnie, że nie widzę sensu takiego
działania - przecież czytelnikom (nawet bardzo młodym)
nie tak trudno byłoby zrozumieć, że wydarzenia mogą
się rozgrywać w nieco innej, minionej już
rzeczywistości. I że wiele rzeczy wyglądało wtedy
nieco inaczej.
|