"Księga strachów" ("Pan
Samochodzik i dziwne szachownice") - recenzja
Recenzja
/ Wydania
/ Ciekawostki
/ Zmiany
Do drzwi Tomasza
pukają harcerze, którzy właśnie wrócili z obozu na
Pojezierzu Myśliborskim i spieszą donieść o swoich
nowych przygodach. Między innymi relacjonują dziwne
i tajemnicze przeżycia Wiewiórki, który pewnej nocy
postanowił sprawdzić legendę o pojawiających się
w ruinach obserwatorium duchach. Po dokładnej lekturze
zapisków w tak zwanej "Księdze strachów"
i wysłuchaniu relacji, Tomasz
zaczyna podejrzewać ponurą historię, jaka rozgrywa
się w tamtej okolicy. Oczywiście postanawia wyruszyć
na spotkanie nowej Przygody.
Już w drodze - nie wiedząc o tym -
spotyka jednego ze swych przyszłych przeciwników
i daje mu przy okazji niezłą nauczkę. Dopiero jednak
po przybyciu na miejsce poznaje szczegóły zagadki,
którą będzie musiał rozwiązać. Okazuje się, że
w Jasieniu trwają poszukiwania pamiętnika oficera
armii hitlerowskiej, w którym opisał on swoje wojenne
wspomnienia.
Tomasz
wraz z kilkoma, na pozór przypadkowymi, osobami
postanawia wziąć udział w poszukiwaniach. Niektórzy
z nich jednak nie wierzą w ogóle w istnienie
pamiętnika, podejrzewając, że gra toczy się raczej
o ukryte podczas wojny kosztowności...
Tę część przygód przeczytana jako
trzecia z kolei, zaskakuje nieco treścią, ponieważ Tomasz
nie szuka tu zaginionych dzieł sztuki, ani pamiątek
kultury, lecz próbuje odszukać ukryty podczas wojny
pamiętnik oficera armii hitlerowskiej - Konrada
von Haubitz.
Po lekturze kolejnych książek uznać
należy, że ta odmienność pozwala na uniknięcie
monotonii i znudzenia czytelnika. Przecież w całej
serii mamy zarówno te najbardziej klasyczne, jak "Templariusze",
gdzie jest wszystko: zagadka historyczna, wehikuł
i harcerze, "Złotą
rękawicę", w której akcja rozgrywa się
podczas jachtowego rejsu, a wątek tytułowej rękawicy
(tej namacalnej) pojawia się jakby przypadkiem i "Winnetou",
gdzie nie ma niemal żadnej wzmianki o zawodowych
obowiązkach Tomasza,
czy wreszcie "Fantomasa"
- prawdziwy kryminał.
Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów
czytelnik bywa bardzo zawiedziony decyzją Tomasza,
o wyprawie bez trójki harcerzy. Pamięta przecież
z dwóch poprzednich części ich udział
w rozwiązywaniu zagadek i żal mu, że tym razem
obejdzie się bez nich. Na szczęście znalazło się
dobre rozwiązanie, na którym Tomasz
oczywiście też skorzystał. Jak się okazuje później,
to i tak ostatnia powieść, w której występują (nie
licząc epizodu z Tellem w "Nowych
przygodach"), ale to już inna historia.
Chociaż Autor pisze, że nie
podejrzewał spraw aż tak "zawiłych, ponurych
i groźnych", to - według mnie - nie są one
tak naprawdę ani zbytnio ponure, ani groźne. No
i przecież nie mniej ponure przeżycia zdarzały się
również i w innych książkach: noc w krypcie
grobowej ("Zagadki
Fromborka"), czy uwięzienie przez przestępców
(tak częste, że nie sposób wymieniać tytułów).
Przeciwnicy tym razem są może i groźniejsi, bo nie
są amatorami poszukującymi skarbów, lecz
profesjonalistami z tajnych służb, lecz ich działania
nie przekraczają ani na chwilę pewnej granicy. Cały
czas mamy do czynienia z przestępcami-dżentelmenami,
którzy choć nieraz uciekają się do przemocy,
pamiętają wszakże o zachowaniu umiaru.
A co do zawiłości - to na dobrą
sprawę tylko jedno miejsce nadaje się na poszukiwany
schowek. W tej powieści, może jak w żadnej innej
z serii, duże pole do popisu mają czytelnicy lubiący
samodzielnie dojść do rozwiązania zagadki.
Podążając wraz z Tomaszem
tropem tajemnicy, razem z nim odwiedzają wszystkie
opisane miejsca i jednocześnie otrzymują wszelkie
potrzebne informacje. I - można iść o zakład -
podobnie jak Tomasz
przegapią ten jeden szczegół, który daje odpowiedź,
choć sprawa jest tak prosta, tak oczywista, niemal
podana na tacy. A może właśnie dlatego? Takie rzeczy
zauważyć jest przecież najtrudniej...
Również zakończenie, czyli scena pod
przejściem granicznym, jest kapitalne i spełnia
wszelkie wymogi: zupełnie niespodziewane
i zaskakujące. Choć wszystko wydaje się już
stracone, to jednak ostatecznie Tomasz
jest górą i nie za sprawą przypadku, ale własnego
sprytu i przezorności.
Ciekawostką są fragmenty, o których
warto wspomnieć, gdyż odbiegają nieco od nienagannego
obrazu Tomasza
mówiącego literackim językiem w każdej, nawet
najbardziej prywatnej sytuacji. Oto, przed samotną
wyprawa kajakiem do ruin obserwatorium, słyszymy, od
bohatera: "Położyłem się na swoim wyrku".
Niewiele jest takich slangowych zwrotów
w "Samochodzikach".
Reasumując, choć czytelnicy kiedyś
mogli być zachwyceni tą książką, teraz zajmuje ona
miejsce mniej więcej pośrodku rankingu. Ale czy to ma
jakieś znaczenie? Generalnie dzielić mozna
"Samochodziki" Nienackiego na dwie grupy:
bardzo dobre, wśród których jest, dla każdego
czytelnika kilka szczególnie ulubionych i pozostałe,
do których należą dwie pierwsze i ostatnia w serii Warmii
(nie wliczając w to oczywiście żadnych kontynuacji).
|